Oko tygrysa
Zaczęło się od sprzeczki w "drużynie". Mój Ironside wyniósł z wojny głęboką nieufność wobec obcokrajowców (oględnie pisząc) i ciągle wdaje się w utarczki z dwoma Polakami. Poranek będący momentem startu dzisiejszej przygody był areną kolejnej takiej sprzeczki, w której mój weteran został upokorzony przez Brzęczyszczykiewicza. Archibald nagle poczuł tęsknotę za siłą ognia - ostatni raz, gdy czuł się szanowany, to czas amerykańskiej ekspedycji w Rosji Sowieckiej przecież. Dozbroił się w pobliskim sklepie z bronią, zastraszając miejscowego sprzedawcę (i wywołując poważny kryzys w sesji :D). Sprawę załagodził Carter.
Wieczorem odbyć się miał pojedynek bokserski Granta z Mannym Pacquiao. Zanim do niego doszło, wymyślaliśmy coraz bardziej fantastyczne plany zwiększenia szans Ethana... ostatecznie żaden z nich nie doczekał się realizacji :) Trochę przeszkodził nam pan Prawa Ręka, pomagier niejakiego Drummonda który zamieszany był chyba w aferę zniknięcia Puszki Pandory z poprzedniej sesji. Prawa Ręka chciał wpłynąć na wynik wieczornego pojedynku... ale piątka naładowanych adrenaliną Jaszczurobójców zastraszyła go i wymusiła oddanie... 10.000 dolarów :D 5000 z nich Ziggy od razu postawił na zwycięstwo Ethana.
Prawa Ręka nie chciał się poddać - wysłał przeciw nam swoich czterech cyngli z pałkami... powinien jednak uzbroić ich lepiej. Agresorzy zostali z łatwością odparci, a mój Archibald dorobił się garnituru.
Sam pojedynek był fascynujący :) Trwał chyba trzy rundy, według scenariusza z każdego filmu z sagi o Rockym Balboa - początkowo Manny straszliwie obił Ethana, po czy, Ethan przełamał swą słabość i znokautował przeciwnika. Zwycięstwo!
Komentarze
Prześlij komentarz