Ewa

 


     Dzisiejsza sesja była całkowicie nieoczekiwana. Grać mieliśmy w Pathfindera... ale na trzy godziny przed posypał się jeden z graczy. Co teraz?? Spontanicznie postanowiliśmy zagrać w coś zupełnie nowego... w FATE.

     Kiedyś tam raz przeczytałem podręcznik (niecały), więc zadanie było karkołomne. Na szczęście połowę sesji wykazywać musieli się gracze, kreując świat i swoich bohaterów. Metoda trzech faz, gdzie po kolei gracze uzupełniają swoje origin story baardzo mi się spodobała i system od razu zarobił u mnie wielkiego plusa. Niestety, przy okazji moi koledzy wybrali sobie świat cyberpunkowy...

     Nie dość tego, że słabo znałem mechanikę, to jeszcze przypadła mi stylistyka, w której bardzo słabo się czuję :) Zagraliśmy w metropolii New Kampala która wyrosła w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się Uganda. Mamy rok 2100, więc Ugandy już chyba nie ma (to jeden ze szczegółów, których jeszcze nie znam), w mieście formalnie rządzi burmistrz Emu Moseri... ale co najmniej taką samą władzę ma multimiliarder Antonio Diatłow, szef megakorporacji Sycamore Tree Corporation.

     Moi gracze (Helios Lumbego, miejscowy taksówkarz grany przez Carnisa, Rob Veerbock, emerytowany żołnierz grany przez Telucha, Claus Kunstler, mechanik podzespołów grany przez ABLinkolna, Marcellini Marcel Pompo, cybernetyczny wirusolog grany przez Balistę oraz Titelitury, prorok cybernetyzacji i przywódca Kościoła Digitalizmu grany przez Jawora) znajdują się w niewesołym położeniu: są dłużnikami Ngumbe van der Sandta, miejscowego bonza i właściciela kasyna "Eden". Początek przygody to jego demonstracja siły : Ngumbe zmusił całą piątkę, by obejrzała okaleczenie innego dłużnika (jego szef ochrony, różowy ninja Cao Da uciął mu rękę). Co dalej? Co dalej...

     Byłem nieprzygotowany, ale miałem też Story Cubes. Pomogły.

     Po wyjściu moja piątka natknęła się na kulącą się ze strachu szesnastolatkę, Ewę. Ewa właśnie uciekła z "Edenu" ( ;) ) i wybłagała u chłopaków pomoc w zaszyciu się gdzieś w mieście, którego kompletnie nie znała (w Edenie żeńska obsługa to w istocie niewolnicy) (przy okazji Titelitury odkrył, że zamiast zamówionych świętych obrazków z Diatłowem, idolem jego kultu, wydrukowano mu podobizny właściciela kasyna). Wywiązała się potyczka: jeden z ochroniarzy van der Sandta zdążył strzelić do Marcelliniego i pozbawić go prawego ucha, zanim sprawnym kopniakiem znokautował go Claus. Zanim pojawili się następni ochroniarze, cała drużyna umknęła taksówką Lumbega.

     To nie koniec kłopotów. Gdy w lecącej taksówce hierarcha digitalistów zaczął przesłuchiwać dziewczynę, ta stała się agresywna i zaczęła rzucać nim niczym niepotrzebnym ornatem. Helios próbował powstrzymać ją wypuszczając gaz... ale w przeciwieństwie do kapłana, Veerbocka i Marcelliniego Ewa okazała się być na niego odporna. Dalszą konfrontację przerwała mediacja taksówkarza...

Komentarze

Popularne posty