Side Quest Story

 


     Wczoraj zaliczyłem kolejny erpegowy debiut, w dodatku jako gracz :) Była to sytuacja specyficzna, bo wskoczyłem w kampanię Fabuli Ultimy na drugiej jej sesji, tekst więc będzie podzielony na relację z pierwszej sesji, która jest streszczeniem raportu ABLinkolna (czyli mistrza gry) oraz moją już, z sesji numer dwa :) Enjoy!

     W pierwszej części opowieści uformowała się czteroosobowa drużyna śmiałków: Felix, mag prowadzony przez Bydgoszcz, Talon, tępy ale za to silny wojownik pustyni grany przez Telucha, Dorianin który jest też chyba jakimś rodzajem maga, prowadzony przez Jawora i Link, odziany w zieleń przybysz z innego wymiaru, który przeszedł incydent amnezyjny (gra go Zigriin).

     Cała czwórka przybyła do miasta Doma. Zwabiły ich tam plotki o Wielkim Werbunku Bohaterów: Lord Domy przypomniał sobie o antycznej przepowiedni wieszczącej śmierć i grozę jego czasom, postanowił się więc do niej przygotować w klasyczny sposób. Drużyna wysłuchała Lorda, przyjęła pomoc przyjaznego enpeceta o imieniu Asato i, równie klasycznie, udała się do karczmy.

     Długie biesiadowanie nie było im jednak dane, gdyż Doma została w międzyczasie zaatakowana. Po wybiegnięciu z karczmy drużyna sprawdziła się bojowo w random encounterze z czterema demonicznymi ogarami (mvp starcia był Felix i jego obszarówka), po czym starła się w Bitwie O Bramę Miasta z Postacią We Mgle i jej wywołańcem: ogromnym Balrogiem. Według zachowanej relacji świadka, najtrudniejsze okazało się zamknięcie miejskiej bramy, bo sam Balrog porażony świetlnym promieniem stał się niestabilny i zniknął. Postać We Mgle chyba dała drapaka.

     Triumfująca czwórka dostała w nagrodę od Lorda Domy nowy quest: powstrzymać zapowiedziane wyrocznią niebezpieczeństwo. Ponieważ władca jakoś nie wpadł sam na to, by spytać się o to miejscowej Wyroczni, zrobiła to nasza dzielna czwórka. Odpowiedź: trzeba skompletować artefakt, którego części znajdowały się w Świątyniach Wody, Ziemi i Ognia. Przy okazji pojawił się side quest: dostarczenie listu do Hiro, mnicha z osady Mistwater położonej w pobliżu jednej z tych świątyń. 

     W drogę zatem! Podróż była chyba monotonna, poza epizodem z nieudaną pułapką trzech nieszczęsnych bandytów. Na tym skończył się pierwszy akt tej historii.

     W drugim dołączyłem ja, Teoderik Cloudchaser, Mroczny Pieśniarz Bractwa Pierwotnej Plazmy (Mag Chaosu/Chimera). Jednym z zabawnych i fajnych elementów Fabuli jest to, że wymyślasz sobie takie dziwaczne przydomki, a potem rosną z tego poważne elementy narracji... ale nie uprzedzajmy. Pojawiłem się atakowany przez cztery wilki w pobliżu Mistwater i pozostała czwórka postanowiła mi pomóc. Uporaliśmy się z napastnikami szybko (pierwszy raz, z sukcesem, zastosować mogłem swój jedyny czar, Ruletkę Chaosu), chłopaki znalazły mojego wierzchowca, strusia Pędziwiatra i wspólnie już wjechaliśmy do osady.

     W samym miasteczku szybko odnaleźliśmy Hiro. Ten po pierwsze podziękował za dostarczony przepis na chleb bananowy, po drugie wspomniał, że jedna z poszukiwanych przez nas Świątyń znajduje się całkiem niedaleko, na wyspie nieopodal Mistwater. Zalały nas też side questy, które ku rozpaczy Felixa postanowiliśmy wykonywać: pobliska wioska skarżyła się na dziwne odgłosy dochodzące z jaskini, wielkie kraby niepokoiły ludzi na plaży, gildia najemników (Jajemnicy) miała zlecenia na jakichś bandytów... a Dorianin i Felix zaczęli walczyć o jakieś trzy tajemnicze monety od jakiegoś dziwnego człowieka w cylindrze (Felix wygrał, po wielokrotnych pojedynkach kościanych). Nazajutrz osiodłaliśmy konie (i strusia), po czym ruszyliśmy ku Wiosce Dziwnych Odgłosów.

     Jaskinia, z której dochodziły okazała się być ogromnym kompleksem podziemnych korytarzy. U jej wylotu gawrę umościły sobie dwa niedźwiedzie - z nimi poradziłem sobie ja, dogadując się z nimi za pomocą jednej z umiejętności Chimery. Misie były głodne, więc Talon i Felix kupili im beczułki z miodem (obiecałem Felixa jako deser, jeśli miód by nie wystarczył). Za gawrą były... korytarze wydrążone przez nieznaną cywilizację. Działał tam ostatnio jakiś szalony mechanik, który uruchamiać zaczął pozostawione tam antyczne konstrukty, wrogie nam konstrukty. Szczególnie niebezpieczny był Wielki Robot, napędzany jak się okazało... PIERWOTNĄ PLAZMĄ, tą samą z mojego rozbudowanego tytułu. Mój Teoderik stracił na chwilę opanowanie, tarzając się w wyciekającej substancji, zostawiając walkę reszcie. Metalowy oponent był twardy, miał dwie fazy walki, ale ostatecznie został przez nas unieszkodliwiony (Teoderik dołączył do walki w drugiej fazie, lewitując delikatnie nad ziemią dzięki plazmie).

     Fabula Ultima to naprawdę fajny system, lekki mechanicznie, choć nie zupełnie minimalistyczny, dający spore możliwości kreatywne zarówno graczom, jak i MG. Chyba największe erpegowe zaskoczenie tego roku. Niestety, bo oznacza to, że pewnie będę musiał kupić kolejny podręcznik :D

Komentarze

Popularne posty