Cmentarz Pyłu

 


     Mam kolejny debiut! Dziś (a w zasadzie wczoraj) zagraliśmy po raz pierwszy w Dark Souls, nakładkę na piątą edycję dedeków od Steamforged Games przenoszącą nas do Lothric, świata z Dark Souls 3. I była to pamiętna sesja.

     Mam niesławną fizyczną wersję podręcznika, niesławną, bo wypełnioną błędami o których wiele już pisano, więc dodam tylko, że po prostu KONIECZNY do gry jest również pdf z poprawkami. Sam wydawca wymieniał nawet te podręczniki, ale wyłącznie tym klientom, którzy kupowali bezpośrednio u niego (ja kupiłem w Piekiełku :) ). Nic to, praca z tym pedeefem nie była taka zła, a naprawdę dużo on naprawia. System całkiem udatnie, choć nie idealnie oczywiście oddaje realia gry From Software - nie ma tu żadnego Konania, nie ma innych zabezpieczeń, gdy dojeżdżasz z Pozycją (trochę jakby hapeki, aczkolwiek również zasób dla gracza) do zera, to po prostu umierasz. 

     I moi gracze umierali.

     Wyzwanie temu okrutnemu światu rzucili:
  • Godfryd, Caster/Pyromancer grany przez Drzewca
  • Mundrik, The Brute/Knight grany przez Jawora
  • Baldrick, Jack of All Trades/Mercenary grany przez Haczyka
  • Balitto, Fencer/Assassin grany przez Balistę
  • Senu, Caster/Sorcerer grany przez ABLinkolna
     Dźwięk dzwonu z Firelink Shrine obudził drużynę na Cmentarzu Pyłu. Stworzyłem go w Diagramach, trochę kierując się mapą z gry, trochę ją ubogacając. Przyjąłem, że w każdej lokacji oraz drogach między lokacjami bohaterowie mają 1/3 szans na encounter - a same encountery losowałem z tabeli podręcznika poświęconej właśnie Cemetery of Ash. Na wstępie dałem im do wyboru rozdroże... i pierwszy ich wybór okazał się fatalny. Ścieżka u stóp potężnej, skalnej grani okazała się być terytorium trzech Ravenous Crystal Lizards... które moi chłopcy wyraźnie zlekceważyli. Gdy część z nich zaczęła myśleć nad jakąś taktyką ataku, Senu odwalił Leeroya Jenkinsa... 

     TPK W DRUGIEJ TURZE.

     No cóż, dało im to trochę do myślenia.

     Po odrodzeniu się (Balitto nieoczekiwanie stał się wtedy żywotniejszy o sześć punktów, dzięki niesamowitemu szczęściu w Hollowing Effect), drużyna wybrała drugą drogę, przez środek cmentarza. Skasowała po drodze małą hordę szkieletów i dobrnęła do pierwszego ogniska. Tutaj okazało się, że mają już po 300 dusz, więc awansowała na II poziom, odwiedziła dom Iriny z Carimu, kapłanki której nie udało się dotrzeć do Firelink Shrine... i ruszyła dalej. Ku barbakanowi, w którym rezydował pierwszy boss kampanii, Iudex Gundyr.

     TPK. Po raz drugi.

     Nie mogę napisać, że się nie starali. Początek starcia był naprawdę obiecujący, obrzucony ognistymi bombami Gundyr płonął przez kilka tur, sukcesywnie tracąc Pozycję. Ale gdy dojechał do połowy i wszedł w fazę Boodied... Godfryd, Mundrik i Baldrick zginęli w dwie tury, reszta zgodnie z zasadą nagłej śmierci po stracie połowy drużyny, poległa chwilę potem.

     Godfryd w dodatku zginął ostatecznie, permanentnie.

     Było przefantastycznie. Polecam ten sposób umierania.

Komentarze

Popularne posty