Greenest in Flames

 


     Nieoczekiwanie napoczęliśmy dziś startową kampanię do piątej edycji D&D: Tyranny of Dragons. Nie ma ona chyba szczególnie wysokich ocen w fandomie, pierwszy scenariusz wypełniony jest niemal bez reszty walką i pożogą więc trochę te oceny rozumiem... ale z fajną grupą graczy Greenest in Flames, bo tak się ten scenariusz nazywa, był on wspaniałą zabawą i chcę więcej :)

     Moja drużyna... jest dziwna. Jej normalniejszą część tworzą: Yeyur Steros, mag/gnom leśny grany przez Carnisa; Grog, mnich, były akolita Kultu Smoka, który ostatecznie pozbył się go wraz z całą rodziną (być może za półorcze pochodzenie); Bob The Dragon Slayer III, łotr próbujący przekonać świat, że podobnie jak jego dziadek jest łowcą smoków (Zigriin). Ta mniej normalna to Ralf Gibson, kleryk kuźni który jest... giffem (Teluch) oraz Snip, blood hunter i... kenku (Linkoln) :D Zwabiły ich wszystkich do miasteczka Greenest na Zielonych Polach pogłoski o smokach i ich kultystach.

     Plotki mówiły prawdę. Greenest płonęło, a jego mieszkańcy byli obiektem polowania ze strony kultystów, koboldów... i niebieskiego smoka.

     Zaczęła się rzeź. Moja piątka raźno wbiegła do oblężonego miasta i niemal od razu wmieszała się w ratowanie rodziny Swiftów przed grupą ośmiu agresywnych koboldów (przy okazji Bob starał się wyłuskać spośród nich te, które uważały się za smoki - zabijając je chciał budować swoją reputację). Zadanie nie do końca się udało: poległa matka (Linan) i jedno z jej dzieci, synek Eryk. Nagle owdowiały Cuth Swift i jego dwie córki, Elsa i Anna ruszyły z drużyną ku małej fortecy znajdującej się pośrodku Greenest. Po drodze bohaterowie roznieśli kolejną grupę koboldów, tym razem z dodatkiem trzech kultystów (przy okazji zginął Cuth), uwalniając przy tym młode małżeństwo tkaczy. Przerażone dziewczynki uspokoił Snip, który jak to niektóre kenku miały w zwyczaju, był znakomitym imitatorem głosów (mówienie głosem ojca sprawiło, że młodsza Anna zaczęła iść za nim niemal krok w krok).

     Przed zamkiem czekały na drużynę dwie kolejne grupy najeźdźców (dziesięciu i ośmiu). Prowadzący całą grupę humanoidalny hipopotam rzucił się na większą z nich, co ostatecznie niemal przypłacił swym życiem (przetrwał jednak rzuty na agonię). Mocno już wykrwawiona drużyna (przy okazji zginęła młoda tkaczka) ostatecznie wycięła do nogi pierwszą grupę, a drugą zdołał przestraszyć swoją iluzją potężnego rycerza Yeyur. Bohaterowie dotarli do zamku Greenest...

Komentarze

Popularne posty