Hexenjagd w Księstwach Granicznych

     Dwa tygodnie temu rozpoczęła się moja semisandboksowa, forumowa przygoda, o której założeniach pisałem tu dwa wpisy temu. Owe dwa tygodnie przyniosły mi już kilka refleksji, choć akcja jakoś szczególnie mocno do przodu jeszcze nie poszła :)

     Przypomnę. Generalnie gram na zasadach Labyrinth Lord ("generalnie", bo jest kilka drobnych moich zmian: na przykład uprościłem trochę zasady obciążenia, u mnie jest jedynie jeden przeskok skutkujący ograniczeniami movementa, na poziomie 80 funtów). Gram poprzez forum. Settingiem jest środkowy fragment Księstw Granicznych Starego Świata, w związku z czym moja mastermapa ma trochę predefioniowanych terenów: kilka osad, Czarne Góry, Czarną Zatokę, trzy rzeki.

     Trochę dodatkowych szczegółów. Ponieważ najmocniej pociąga mnie w piaskownicach ich nieprzewidywalność, postanowiłem trochę jej pomóc. Większość mastermapy zajmują u mnie bliżej niezdefiniowane "równiny", które krystalizować się będą w trakcie eksploracji. Generują mi się one na zasadach delikatnie zmodyfikowanej tabelki zamieszczonej kiedyś na Inspiracjach przez Key-Ghawra... i na razie się to mi znakomicie sprawdza (aczkolwiek jestem na początku początku, więc to mało miarodajne). Wydarzenia losowe, zasady pogody i abstrakty zaczerpnąłem sobie z potężnego i genialnego moda sylwańskiego by Smartfox, aczkolwiek tutaj akurat mocno ingerowałem, by przerobić te wszystkie sylwańskie intrygi na kilka moich założeń pasujących do Border Princes (bo jednak kilka założeń wstępnych dotyczących ewentualnej fabuły jednak poczyniłem).

     Gra czterech ludzi: Zaran, który prowadzi złodzieja Cirnisa, Drzewiec, który prowadzi wojownika Castigatora, Zapał (z magiem Markiem Vogelem) i Julek (wojownik Karl). Ja już pisałem wcześniej, każdy dostał jeszcze na starcie dwóch najmitów, którzy są swego rodzaju "dodatkowymi życiami". 12 bohaterów, niezła drużyna taktyczna.

     Podstawową wadą PBF jest długość rozgrywki. I jest to DŁUGOŚĆ majuskularna. Przez te dwa tygodnie minął mi jeden dzień gry :D Ale w sumie nie narzekam, bo jednak bawię się naprawdę dobrze i piaskownica spełnia na razie moje oczekiwania. Co się dotąd stało? Gracze wystartowali w osadzie Styrtia nad rzeką Stacnek. Tam usłyszeli plotkę, iż nad Czarną Zatoką pojawiły się łodzie mrocznych elfów. Plotka fałszywa, ale moich chłopców zainteresowała. No to zacząłem tworzyć do niej otoczkę. Wieść o druchii przyniósł do Styrtii farmer Alessio, mieszkający jakieś 10 mil na południe od miasteczka. Drużyna pomknęła tam by na miejscu dowiedzieć się, że mroczne elfy wymyśliła żona Alessia, próbująca odstraszyć męża od ciągłych wypraw łowieckich do leżącego na południe od farmy lasu. Co zresztą prawie doprowadziło do konfrontacji z co bardziej krewkimi bohaterami (Castigator nie bez powodu chodzi z morgenszternem/buławą, manifestacją swej agresywnej natury).

     Ostatecznie drużyna postanowiła z braku ciekawszego pomysłu ruszyć do owego lasu. Tam kości wylosowały mi spotkanie: trzech myśliwych. Cóż, uznałem, że warto by ich urozmaicić i uruchomiłem smartfoksowe abstrakty. Wyszło mi: szaleniec, szuka, bogowie, historyczne. Pół minuty później urodził się Berengar.

     Berengar i dwaj zdominowani przez niego bliźniaczy służący (z powyrywanymi językami) wędrowali szukając Solkana. Problem z Berengarem polegał na tym, że służba takiej mściwej boskiej istocie połączyła się u niego z poważnym zaburzeniem osobowości: miał ich cztery, w tym jedną psychopatyczną, czującą okrutną radość z zadawania cierpienia. Początkowo nie zamierzałem jej w pełni ujawniać, ale gdy moi gracze zaczęli otwarcie powątpiewać w istnienie Solkana (sam nie wiem, czy mogą pamiętać tego boga z pierwszej edycji WFRP), to trzy w miarę normalne osobowości Berengara pozwoliły działać tej czwartej. No i Berengar nagle, ni z tego ni z owego posłał jednemu z moich bohaterów strzałę prosto w szyję.

     Mag Marc Vogel zginął na miejscu. Przy dwóch HP naprawdę niewiele trzeba, by opuścić ziemski padół.

     To był chyba drobny szok. Po opisaniu przeze mnie agonii maga, moi gracze nie odzywali się prawie cały dzień :) W końcu puścili się w pościg za uciekającym mordercą i ubili zarówno jego, jak i jego niemych służących. Obecnie rozbijają obóz w lesie, który nosi już nazwę Vogelwald. Na letnim niebie zachodzące słońce maluje już czerwoną łunę.

Komentarze

  1. No proszę, widzę że nie masz litości. Bardzo dobrze, ważnym jest dla gracza uchwycenie tej niewielkiej trwałości w postaciach. To nie klasyczne WFRP, gdzie postać łatwo załatwić, ale wykończyć już nie, bo miękką pupkę chronią PPki. Ciekaw jestem jak zaczną reagować i podejmować decyzję gracze, kiedy już rozumieją jak łatwo jest zabić postać i ślepa szarża na patrol goblinów nie jest najlepszym pomysłem. Bardzo dobrze IMO zrobiłeś wybierając Księstwa Graniczne. Teren doskonale nadający się pod sandboxa w Warhammerze, bo reszta trochę zbyt dobrze opisana. I tak masz ograniczone możliwości, ale jesteś w stanie zrobić dużo więcej, niż w takim Imperium, Kislevie czy Bretonni. Drugim takim rejonem łatwym dla sandboxa mogłaby być Norska, ale to już zupełnie inna gra.

    Labyrinth Lord to bardzo dobry wybór. Byłem mocno do niego uprzedzony, więc postanowiłem zaopatrzyć się w swoją kopię dla nabycia osobistego doświadczenia. Moje zdanie o tej grze bardzo się poprawiło, choć mam swoje opinie na pewne tematy, których już raczej nie zmienię. Żeby wzmocnić jeszcze klimat Warhammera możesz skorzystać z zawodów. Pozwalają one lepiej zamocować postać w świecie gry i pozwolić od czasu do czasu na większe fanaberie. Można to zrobić klasycznie, czyli zrobić typową tabelkę na k100 z różnymi profesjami (możesz nawet skorzystać z tabel profesji w WFRP 1/2 - swoją drogą, mocno się zastanawiam czy background z AD&D nie był właśnie podstawą, z której twórcy Warhammera wyhodowali ten system rozwoju postaci), albo bardziej rozbudowanie, jak tu: http://bialylew.blogspot.com/2017/05/zawody-w-od.html . Robert z powodzeniem wykorzystywał je w wersji najprostszej, przy prowadzeniu swojej kampanii Ungernów. Życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz żałuję, iż nie wprowadziłem od razu tych profesji :( przecież to taki stempel rozpoznawczy WH :/ będę musiał jakoś to wdrożyć przy nowolosowanych postaciach.

      Dzięko za opinię o Border Princes. Dokładnie o tym myślałem, gdy wybierałem region: że nie jest do końca określony. Ja go jeszcze trochę zbarbaryzowałem, bo wymyśliłem sobie, że 2 lata wcześniej przeszło tam waagh! i większość istniejących osad leży w ruinie. No i mam terra incognita dzięki temu :) myślałem jeszcze przelotnie o Dark Lands, no ale tam nie ma "przyjaznych przystani", więc zrezygnowałem. O Norsce nie pomyślałem, ale to też dobry pomysł, szczególnie ta ze starszego fluffu (bo ta nowsza jest chyba prawie całkowicie chaosowa).

      Usuń
    2. Spoko, dopiero zaczęliście. Raczej nie zaburzysz strasznie rozgrywki jeśli każesz graczom rzucić teraz na abstrakcyjną "profesję", której dokładne znaczenie mechaniczne i tak będziesz rozsądzał Ty. Sądzę, że może im się to nawet spodobać.

      Pewnie wiesz, że do WFRP II Ed. wypuścili suplement Renegade Crowns, który jest właśnie narzędziem do sandboxowego tworzenia Księstw Granicznych. Skoro już zacząłeś i przygotowałeś połowę mapy, to RG będzie raczej ciekawostką. Mimo to warto rzucić okiem.

      Norska w II Ed. rzeczywiście jest bardziej poddana Chaosowi niż to było w I Ed. Dokładniej jest opisana w Księdze Spaczenia (ledwie kilka stron, bez szału) i trochę pojechali z tym piętnem Chaosu, ale też nie jest to kraina w 100% pełna wyjących i krwiożerczych idiotów. Niemniej mocny skręt w kierunku oryginalnej edycji zawsze na propsie.

      Usuń
    3. Heh, ja jestem w Polsce o tyle dziwnym przypadkiem, że grałem jedynie w... I i III edycję :) No, przede wszystkim w pierwszą. Drugą przespałem, bo miałem wieloletnią erpegową przerwę. To, że Norska skręciła pod ośmioramienną gwiazdę wiem z podręczników do bitewniaka :)
      Swoją drogą: w wfb grałem Bretonnią i mam teraz gigantyczny zgryz wewnętrzny, czy moim aktualnym Starym Świecie z przygody w Bretonni rządzi zdegenerowany Karol Złotogłowy czy może arturiański Louen Leoncoeur ;) Na szczęście Bretka jest daleko od Border Princes i nie muszę rozstrzygać tego dylematu ;)

      Usuń
    4. Jeśli Bretonnia,to tylko Charles de la Tête d'Or III i upudrowani fircykowie! :D Ludzie próbowali to łączyć w różny sposób. Na przykład szpady, peruki i pudry w wielkich miastach, a na prowincji bida i zacofanie, łącznie z rycerstwem w zbrojach płytowych. Biorąc pod uwagę, że Warhammer to absurdalne gonzo, taki miks nawet nie powinien nikogo dziwić. W pewnym sensie z podstawki do WFRP nie dowiadujemy się niczego konkretnego na temat wojskowości w Bretonni, więc można graczom postawić na drodze typowego, twardogłowego rycerza w kolczudze i płycie, oraz wypudrowanego fircyka w pludrach, który uważa się za nowoczesnego i światowego szlachcica. Coś jak przepychanki w Japonii, gdy część kraju się unowocześniała, a duża grupa panów i samurajów usilnie tkwiła w poprzedniej epoce. Gacze zaś sami niech się zastanawiają o co chodzi z tymi tradycjonalistycznymi szlachcicami ze starodawnym wąsem z jednej strony, zaś z drugiej potężnymi rodami, gdzie pełno peruk, pudru i pachnideł, oraz próbującymi ich naśladować nowobogackimi pięknisiami.

      Usuń
    5. Pewien jestem, że tabela profesji z WFRP wywodzi się w prostej linii z listy "skilli" z AD&D. Gra Gygaxa nie była zresztą pierwsza, zawody znajdujemy już w Empire of the Petal Throne.

      Usuń
  2. Będę śledził z zainteresowaniem. Zgon na pierwszej sesji zawsze daje do myślenia, chociaż może być go łatwo zignorować na zasadzie "eee, mag z 2 HP, słaba postać, nic dziwnego". Najlepiej działa, kiedy zginie postać silna, albo nawet cała drużyna. Szok poznawczy lepiej mieć za sobą jak najwcześniej.

    Kilka rad:
    - najlepiej nie robić założeń co do fabuły; owszem co do wydarzeń w tle można (ale i tak najlepiej je losować), ale co do tego, czym mają się zajmować PC - lepiej zostawić to biegowi wydarzeń i tabelkom;
    - po obrazku widzę, że PC zaczęli przygodę na skraju mapy, lepiej byłoby ich umieścić na środku, chyba, że masz zamiar rozbudować teren, jeśli wyjdą poza krawędź;
    - tabelki z modułu Smartfoxa swego czasu mocno mnie zainspirowały, ale z perspektywy - nie są zbyt uniwersalne, lepiej zrobić swoje bazując na uniwersalnych wzorach dostępnych w sieci. Smartfox prowadząc Sylvanię zaczynał przygodę z SB i wiele rzeczy zrobił na około, zbyt dużo tam szczegółów, które zamiast wpisywać w tabelki można wymyślać na bieżąco. Zwłaszcza, kiedy macie PBF i zamiast kilku sekund na interpretację rzutu masz kilka godzin (czy minut nawet - to i tak w ciul czasu).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Co do Twoich uwag:
      1. Założeń nie ma dużo. Po prostu do każdej predefiniowanej lokacji (a jest ich coś koło 6-7) dorzuciłem jakieś wymyślone tło. Bo jednak skoro zdecydowałem się na Stary Świat, to odrobinę kolorytu musiałem zachować (ale naprawdę odrobinę :) ). No i jest startowy quest: zmapujcie środkowe Księstwa Graniczne.
      2. Tak, to jest skraj mapy, bo to było zgodne z moją początkową zahaczką fabularną (drużyna ma sprawdzić, co jest na wschód od tej rzeki). Jeśli jednak uprą się, by iść na zachód... cóż, z ciężkim sercem zrobię drugą mapę :)
      3. Te tabelki... masz sporo racji, te tabelki potrafią być megarozbudowane. Na razie stosuję tą pogodową, z abstraktami i z wydarzeniami losowymi (ale tu myślę, że około 2/3 zdarzeń została albo zmodyfikowana, albo w ogóle zmieniona). A co do interpretacji: ja jednak staram się na razie wymyślać reakcję błyskawicznie, by sprawdzać samego siebie w takich nieznanym dla mnie okolicznościach (tak było z grupką Berengara i z uzasadnieniem fałszywej plotki o druchii).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty