Drudycja

 

Gerhard Schiller
       Jestem w takiej dziwnej chyba w Polsce sytuacji, że pomimo mojej fascynacji wszystkim, co powiązane z warhammerowymi uniwersami (rozpoczęte ongiś Geheimnisnachtem czytanym za szczeniaka w Nowej Fantastyce), nigdy nie grałem w drugą edycję WFRP, chyba w naszym kraju najpopularniejszą. Było wiele sesji w pierdycję, było trochę w wyklętą trzecią, rok temu wpadło kilka sesji w czwartą... w drugą nigdy. Przypadła ona na lata mojej erpegowej posuchy, a poza tym patrzyłem na jej kolorowy image z delikatną pogardą.

     Teraz jednak, bodaj 15 lat po jej premierze, dałem jej szansę.

     Nie wiem, czy to jakiś polski fenomen czy może norma, ale ostatnio wydaje się u nas martwe już systemy. Na przykład Dark Heresy 2. Na przykład drugą edycję WFRP. Początkowo powitałem to ze wzruszeniem ramionami, mam przecież czwartego młotka... ale niedawno optyka zaczęła mi się zmieniać. Czwarta edycja staroświatowych przygód wydawana jest z szybkością żółwia, nowych materiałów przybywa niewiele, a "drudycja", no nawet licząc tylko wznowienia, jest tego (po polsku!) już naprawdę dużo. Najwyraźniej to się nadal sprzedaje... i dołączyłem  do grona posiadaczy. Trochę dla kolekcji, trochę z nadziei na to, że może faktycznie w to zagram.

     No i dziś zagrałem.

     Większość czasu poświęciliśmy sesji zero. Bóg kości zdecydował, że ku przygodzie wyruszyła przedziwna zgraja: dwie hieny cmentarne (krasnolud Karl Heinz (wychowywany chyba przez ludzi, pozbawiony rodziny) oraz... niziołek Axel, 116 centymetrów szarmancji i wydepilowanej skóry), elfi przepatrywacz Ravandil i krasnoludzki gladiator Balirion. Dzielna czwórka wykoncypowała, że rolę wiodącą mają tam hieny (tak też sobie roboczo nazwałem drużynę), która idzie ku Middenheimowi w poszukiwaniu zarobku. Jesteśmy w drugiej edycji, Burza Chaosu nie została jeszcze wyrzucona z kanonu, więc w pobliżu Middenheimu powinno być mnóstwo świeżych grobów... A Ravandil i Balirion? Nie mają grosza przy duszy, wędrują "za chlebem" i uznali, że ta krasnoludzko-niziołkowa spółka z o.o. pachnie potencjalnym dochodem (jeśli zignoruje się zwykły dla niej zapach rozkładu).

     Przez niecałą godzinę ruszyliśmy też z przygodą nr 1. Nie wysiliłem się: sięgnąłem po materiał z podręcznika, czyli startowy Przez ostępy Drakwaldu. Nie chcę na razie jej komentować (choć kilka słów mi się pod palce ciśnie), początek wypadł w miarę nieźle. Kompania dotarła do miasteczka Untergard, w połowie zrujnowanego przez starcie ze zwierzoludźmi. To jest właśnie w mojej opinii dobry motyw przewodni Drudycji: świat podnoszący się ze zniszczeń ogromnej wojny, która tak do końca wcale jeszcze się nie zakończyła. Pod tym względem ta inkarnacja WFRP jest wyjątkowa, bo przecież potem zakończona porażką inwazja Archaona wyleciała z kanonu (a sam Everchosen stał się kimś w rodzaju piątego boga Chaosu). Przyozdobiłem bramę Untergardu odciętą głową zwierzoczłowieka z oderżniętym rogiem, powietrze zapełniłem muchami i resztkami zapachu rozkładu, na niebie poutykałem kruki... postwojenne ornamentarium tworzy się przecież samo. 

     Na głównym placu miasta odbywała się właśnie feta ku czci prowiantu dosłanego mieszkańcom przez księcia Borisa Todbringera. Feta przerwana nagłym atakiem mutantów: czterech fanatyków zaatakowało z bezrozumną furią spanikowany tłum, a niewidoczny snajper starał się w cokolwiek trafić (trafił w butelkę wina, najpoważniejsza ofiara tego dnia). Nasi bohaterowie uzbrojeni w dwa łomy, łuk i dwuręczny topór przerobiła ich na plasterki (z wyłączeniem snajpera, który zbiegł). No i w tym momencie nastąpił koniec.

     CDN?

Komentarze

  1. Ja w 2020 wciąż jeszcze grywam w 2. edycję Warhammera, choć kupiłem już czwartą (nie mówiąc o kurzącej się trzeciej, w którą zagrałem może ze dwa razy). Mechanika bardziej uporządkowana od 1. edycji, prostsza od 4. Świat po Burzy Chaosu, jak piszesz powyżej, daje oryginalny punkt zaczepienia do nowych kampanii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No walka jest z pewnością prostsza niż w 4. edycji. Magia jest lepiej zrobiona niż w 1. z kolei (ale to wrażenie tylko, bo w drużynie nie ma magów). Za to przygoda startowa... no cóż, najsłabsza ze wszystkich dotychczasowych (najlepsza jest w trójce, Oldenhaller w jedynce ma swoje słabe punkty, ale jest lepszy, w czwórce niestety nie ma (uważam to za wadę)).

      Usuń
    2. Co do magii, to ja z kolei nie miałem z nią do czynienia w edycjach innych niż druga.
      W czwartej edycji, jak rozumiem, przygodą startową ma być kampania z zestawu startowego, ew. któryś z darmowych pdfów, czyli "Gdyby wzrok mógł zabijać" lub "Noc krwi".

      Usuń
    3. Ja generalnie doceniam ilość darmowych pdf od Cubicle, ale jednak brak startowej w podręczniku mam za przesadną oszczędność. Poza tym, Noc krwi to odświeżenie starego materiał, nie wiem czy Gdyby wzrok też nie jest takim casusem :)

      Usuń
  2. A mnie olaliście. Trzeba było mnie tam wcisnąć. Marchewa się smuci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie wprowadzać bohaterów, których graczy jeszcze nie ma. Karotka bedzie miała swoją chwilę jeszcze.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty