Vallaki

 

Carnis

     11 września 2022 roku po raz ostatni odwiedziliśmy mglistą krainę w cieniu zamku Ravenloft. Ponad rok zajęło nam przymierzenie się do kontynuacji, rok wypełniony ciągłymi odroczeniami... ale w końcu to zrobiliśmy! Jared (niziołek/łotr 3 lvl prowadzony przez Haczyka), Balasar (drakon/zaklinacz 3 lvl prowadzony przez Balistę), Sorinim (półork wojownik Mistrz Bitew 3 lvl prowadzony przez Linkolna), Carnis (elf/łowca Mroczny Tropiciel 3 lvl prowadzony przez Zarana) i Gerhard (drakon/barbarzyńca 3 lvl prowadzony przez Drzewca) i dwaj nowicjusze: Urthur (człowiek/łowca 1 lvl prowadzony przez Grega) i Trauben Pechowiec Ungart (krasnolud/kapłan Lathandera 1 lvl prowadzony przez Telucha) - ta siedmioosobowa drużyna zmierzyła się z terrorem Strahda Zarovicha.

     No, jeszcze nie samego arcywampira. W poprzedniej przygodzie moi bohaterowie pokonali wiedźmy ze Starego Gnatożuja. Dziś ruszyli spod tego upiornego młyna ku Vallaki (nie cierpię tej nazwy), największego miasta Barowii. Dotarli tam zaskakująco łatwo, a i samo wejście do miasta obyło się bez dodatkowych kłopotów. W Vallaki wszyscy są weseli, wszyscy uśmiechnięci, bo tak nakazał przywódca osady, baron Vargas Vallakovich. A jeśli ktoś nie chciał się radować, to zajmował się nim główny siepacz barona, Izek Strazny i jego straszliwa, zmutowana dłoń. Wszystko w imię powstrzymania Diabła, bo przecież Strahd nie będzie w stanie zniewolić szczęśliwych Vallakian, prawda?

     Drużyna zmierzyła się z tą doktryną polityczną na miejskim rynku. Balasar uznał, że nie może patrzeć bezczynnie na pięciu skazańców w dybach, których winą był brak uśmiechu na ustach. Drakon zaczął bić tłuczkiem z moździerza po kłódkach. Było to nieskuteczne i czasochłonne, w efekcie czego chłopcy (i Ireena) doczekali wejścia na plac samego Izeka, który aktualizował reklamy kolejnych festynów barona. Ten niemal oszalał na widok Ireeny, co spowodowało reakcję obronną moich bohaterów. Rozpętała się rzeź.

     Izek Strazny był groźnym przeciwnikiem, ale nie był w stanie jednak zniwelować przewagi liczebnej napastników (nawet pomimo asysty dwóch zwykłych strażników). W agonię wpadli Gerhard i Balasar, ale reszta poharatała prawą rękę Vallakovicha tak okrutnie, że ten zaczął uciekać. Udałoby mu się to, gdyby nie strzała Carnisa wbita mu między łopatki...

     Korzystając z tego, że lokalna straż na razie jeszcze nie usłyszała o masakrze, chłopcy zbiegli do Świątyni Świętego Andrala. Lokalny kapłan Pana Poranka, Lucjan Petrovich opatrzył rany Balasara i Gerharda i zaofiarował nocleg... ale przy okazji obdarzył drużynę questem. Ktoś ukradł relikwie po świętym Andralu! Krótkie i brutalne śledztwo doprowadziło bohaterów na trop Henrika van der Voorta...

Komentarze

Popularne posty