Steel Talon`s Lair

 

     Dziś w naszym klubie kolejna premiera: Starfinder RPG! Już dawno nie było u nas tak wiele erpegowych nowości, choć zdominowane są obecnie przez Paizo. Ostatnio odświeżyliśmy Pathfindera, teraz sięgnęliśmy po wersję futurystyczną (z magicznym zacięciem).

     Starfinder to nie jest oczywiście nowy system, więc przedstawianie go nie ma szczególnego sensu. W skrócie: uniwersum jest tu dzielone z Pathfinderem, planety Golarion już nie ma i nikt nie wie dlaczego, bo wszelkie niemal wiadomości sprzed trzech wieków... zniknęły w Luce. Klasyczne rasy w rodzaju elfów czy krasnoludów nadal istnieją, ale są zepchnięte na margines przez nowe: lashunta, ysoki czy androidy. No i jest tu mnóstwo ludzi, tych się żadna katastrofa najwyraźniej nie ima.

     Zagraliśmy w ograniczoną wersję z boksu dla początkujących, bez wynalazków w stylu Staminy czy dwóch rodzajów klasycznego Armor Class. Przygoda dołączona do pudła ma strukturę cepa: jest mały dungeon z bossem na końcu. Tajemniczy zabójca zwany Stalowym Szponem pustoszy dolne poziomy Stacji Absalom, wyznaczono na jego głowę nagrodę tysiąca kredytów i nasza dzielna drużyna zdecydowała się podjąć wyzwanie. Nie miała zresztą w tej kwestii zbytniego wyboru. Ta drużyna to:

  • Navasi, envoy widoczny u góry ekranu, jedyny człowiek w ferajnie (grana przez Balistę)
  • Quid, szczuropodobny mechanik z gatunku ysoki (grany przez Zigriina)
  • Raia, technomancerka, lashunta (grana przez Drzewca).
     Drużyna na wstępie pokonała dwa gwiezdne gobliny, rozszabrowała sklep z magicznymi specyfikami i dała pogryźć się przez kosmicznego tygrysa. Najstraszliwszym wyzwaniem okazała się pułapka z działem laserowym, która prawie zabiła Navasi i Quida (poszły resolvy). Potem kolejne spotkanie z goblinami, które tym razem skończyło się negocjacjami pieniężnymi zwycięsko poprowadzonymi przez Navasi... na tyle zwycięsko, że drużyna dowiedziała się, iż Stalowy Szpon to... mechaniczny smok. Smok mający pewną słabość, słabość eksponowaną przez elektryczny pistolet, który gobliny chętnie drużynie opchnęły (miały najwyraźniej dość wielkiego robota).

     Preludium do spotkania z mechagadem było starcie z małym dronem bojowym, który przez kilka rund dzielnie stawiał czoła bohaterom. Sam smok okazał się być żadnym wyzwaniem: jego zionięcie sięgło jedynie Quida, a w odpowiedzi Raia wystrzeliła z goblińskiego, magicznie wspomaganego pistoletu tak potężnie... że Talon dał drapaka.

     Było super! Raz czy dwa zbłądziliśmy w zasadach, ale czy to ważne? Momentem sesji były imho negocjacje z goblinami i niecne wykorzystanie przez drużynę niedostatków goblińskiej edukacji matematycznej. Mam nadzieję na ciąg dalszy!

Komentarze

Popularne posty