Czarny Pająk
Po małej rzezi z poprzedniej przygody, drużyna przemierzająca Wave Echo Cave znowu skurczyła się do trzech członków: Garreta Tealeafa, halflińskiego łotra uwielbiającego bycie w cieniu (4 lvl); Thoradina, krasnoludzkiego kleryka Silvanusa, niczym choinka przyozdobionego wystającymi zewsząd podwieszonymi toporkami (4 lvl); Aquantusa, szlachcica oskarżanego o bycie barbarzyńcą, a trudniącego się wojennym rzemiosłem (4 lvl).
Dzisiejsza przygoda zaczęła się od względnie prostego plądrowania pomieszczeń wypełnionych szkieletami i ghulami. Po raz kolejny okazało się, jak dobrze jest mieć w drużynie księdza: kolędująca po krasnoludzkich sztolniach kompania raz za razem odpędzała wraże hordy świętym słowem Thoradina, po czym dożynała tych, którzy uciec nie mogli. Gorzej szło im z żywymi przeciwnikami. Tu szczególnie zasłużyły się (znowu!) żądlaki, które tradycyjnie obwieszały się na kleryku (jak znalazły miejsce między dyndającymi wszędzie toporkami, nie wiadomo). Tym niemniej, drużyna poradziła sobie i z nimi, w związku z czym dotarła wreszcie do miejsca zajmowanego przez drużynę samego Czarnego Pająka.
Konkretniej, były to trzy strachuny i mroczny elf. Chłopcy wzięli go za uberszefa, więc obłożyli go całą swoją artylerią... drow jednak zdołał uciec. Strachuny były bardziej bojowe, poważnie obiły Thoradina, ostatecznie jednak padły pod siłą perswazji (krasnolud awansował do piątego poziomu!). Pościg zawiódł drużynę do prawdziwego Czarnego Pająka...
Evil Mastermind czekał na nich ukryty pod całunem niewidzialności w kaplicy ku czci krasnoludzkiego bóstwa. Nie był sam: towarzyszyły mu dwa strachuny i cztery ukryte pod sufitem ogromne pająki (których drużyna rzecz jasna nie dojrzała). Pod jedną z kolumn sali leżał nieprzytomny ostatni z braci Rockseeker...
Cóż to było za starcie! Drużyna broniła się w wejściu, więc napastnicy nie mogli całkowicie wykorzystać swej przewagi liczebnej, ale drow miał pewną tajną broń: Sugestię. Najpierw opętał Garreta (zanim się otrząsnął, zadał poważną ranę Thoradinowi), potem Aquantusa (zanim się otrząsnął... zadał krytyczną ranę Thoradinowi). Do tego klasyka: magiczne pociski. Trójka bohaterów była już solidnie wykrwawiona, gdy ostatni pajęczak legł, spazmatycznie szarpiąc odnóżami.
Thoradin zaczął biec w stronę mrocznego elfa, zbryzgany krwią swoją i cudzą, z mordem w oczach i na języku.
I zatrzymał się nagle, gdy drow przyłożył sztylet do gardła nieprzytomnego Rockseekera.
Negocjacje.
W tej nabrzmiałej napięciem chwili Aquantus przypomniał sobie o znalezionym wcześniej eliksirze niewidzialności. Niewidzialności! Cofnął się dyskretnie w cień, korzystając z tego, że nadal przecież stał w wejściu, łyknął miksturę zajumaną kiedyś Szklanej Różdżce (och, gdybyż ten mag przewidział, jakie zastosowanie ta fiolka znajdzie!), niewidzialny wrócił do komnaty mijając gadającego z elfem krasnoluda i wraził drowowi ostrze prosto w gardło.
Czarny Pająk padł martwy.
Dzisiejsza przygoda zaczęła się od względnie prostego plądrowania pomieszczeń wypełnionych szkieletami i ghulami. Po raz kolejny okazało się, jak dobrze jest mieć w drużynie księdza: kolędująca po krasnoludzkich sztolniach kompania raz za razem odpędzała wraże hordy świętym słowem Thoradina, po czym dożynała tych, którzy uciec nie mogli. Gorzej szło im z żywymi przeciwnikami. Tu szczególnie zasłużyły się (znowu!) żądlaki, które tradycyjnie obwieszały się na kleryku (jak znalazły miejsce między dyndającymi wszędzie toporkami, nie wiadomo). Tym niemniej, drużyna poradziła sobie i z nimi, w związku z czym dotarła wreszcie do miejsca zajmowanego przez drużynę samego Czarnego Pająka.
Konkretniej, były to trzy strachuny i mroczny elf. Chłopcy wzięli go za uberszefa, więc obłożyli go całą swoją artylerią... drow jednak zdołał uciec. Strachuny były bardziej bojowe, poważnie obiły Thoradina, ostatecznie jednak padły pod siłą perswazji (krasnolud awansował do piątego poziomu!). Pościg zawiódł drużynę do prawdziwego Czarnego Pająka...
Evil Mastermind czekał na nich ukryty pod całunem niewidzialności w kaplicy ku czci krasnoludzkiego bóstwa. Nie był sam: towarzyszyły mu dwa strachuny i cztery ukryte pod sufitem ogromne pająki (których drużyna rzecz jasna nie dojrzała). Pod jedną z kolumn sali leżał nieprzytomny ostatni z braci Rockseeker...
Cóż to było za starcie! Drużyna broniła się w wejściu, więc napastnicy nie mogli całkowicie wykorzystać swej przewagi liczebnej, ale drow miał pewną tajną broń: Sugestię. Najpierw opętał Garreta (zanim się otrząsnął, zadał poważną ranę Thoradinowi), potem Aquantusa (zanim się otrząsnął... zadał krytyczną ranę Thoradinowi). Do tego klasyka: magiczne pociski. Trójka bohaterów była już solidnie wykrwawiona, gdy ostatni pajęczak legł, spazmatycznie szarpiąc odnóżami.
Thoradin zaczął biec w stronę mrocznego elfa, zbryzgany krwią swoją i cudzą, z mordem w oczach i na języku.
I zatrzymał się nagle, gdy drow przyłożył sztylet do gardła nieprzytomnego Rockseekera.
Negocjacje.
W tej nabrzmiałej napięciem chwili Aquantus przypomniał sobie o znalezionym wcześniej eliksirze niewidzialności. Niewidzialności! Cofnął się dyskretnie w cień, korzystając z tego, że nadal przecież stał w wejściu, łyknął miksturę zajumaną kiedyś Szklanej Różdżce (och, gdybyż ten mag przewidział, jakie zastosowanie ta fiolka znajdzie!), niewidzialny wrócił do komnaty mijając gadającego z elfem krasnoluda i wraził drowowi ostrze prosto w gardło.
Czarny Pająk padł martwy.
Żądlaki, mimo że takie słabe to występujące w dużych ilościach potrafią napsuć krwi.
OdpowiedzUsuńPrzygoda jak i cała kampania bardzo udana :)
Z niecierpliwością czekam na dalsze przygody drużyny w tym samym składzie lub nawet powiększonym choćby okazjonalnie.
Żądlaki były ozdobą sesji :D Napiszę tu jeszcze jutro lub pojutrze małe podsumowanie kampanii :)
UsuńFajnie poczytać jak tę przygodę rozgrywa inna drużyna. Nas Czarny Pająk rozgromił. Tym bardziej gratuluję zwycięstwa. :)
OdpowiedzUsuńTo ile w sumie sesji zajęło Wam rozegranie Lost Mine of Phandelver?
Jedenaście. Strasznie dużo, wiem :) Wydaje mi się, że w zamierzeniu twórców miało być ich mniej, bo Goblin Arrows+Phandalin+Thundertree+Cragmaw+inne_epizody+final_battle=6... ale losowe przygody na szlaku trochę wydłużyły rozgrywkę... i w sumie dobrze :) niektóre z nich stały się ozdobą kampanii do tego stopnia, że randomowy ogr którego zdołali oswoić i poszukiwania jego instrumentu nazwały kompanię Drużyną Bębenka :) A Czarny Pająk był naprawdę niebezpieczny, były już głosy zwątpienia tych, którym Sugestia i Magic Missile na 4 lvl uzmysłowiły siłę magii. Ale jeszcze groźniejszy był chyba ten wraith wcześniejszy, Mormesk. On był bliższy TPK (jednego z kompanionów ubił, drugiego sprowadził prawie do tego samego losu, no i na resztę przygody społowił jego hitpointy).
UsuńTa otwarta struktura, spotkania i wątki poboczne stanowią moim zdaniem o sile tego scenariusza. Gracze mogą zażyć tej wolności, wyróżniającej rpg od książek, filmów czy nawet gier komputerowych.
Usuń