Cienie nad Neverwinter
Na zakończenie roku odpaliliśmy nową kampanię, tym razem w D&D5. Kampanię autorską, kampanię Haczyka: tym razem jestem graczem, krasnoludem z Felbarr, Zornem Frostshieldem z klanu Darkfell, młodym Wynalazcą (Artificierem) który po niedawnym wynalezieniu pistoletu Żaromiota postanowił wybrać się do Neverwinter by porozmawiać o usprawnieniach z innym krasnoludzkim inżynierem, Fildranem Gearwhistlem.
Tam, przy okazji festynu zorganizowanego przez Lorda Garrana spotkał się z grupą, która w przyszłości na Wybrzeżu Mieczy znana będzie jako Borsucze Komando: Valeriusem, elfem Shadar Kai, łotrzykiem z Shadowfell (Matesti); Balindem, krasnoludzkim druidem z oswojonym borsukiem Grzybciem (Balista); Slayerem, wojownikiem granym przez Grega; Khaelenem, magiem granym przez Drzewca. Nie można powiedzieć, że drużyna od razu się zgrała: Zornowi nie pasowała wizja krasnoluda, który zajmuje się jakimiś drzewkami, Slayer przejął się mizernym stanem Grzybcia (przez dłuższy czas uważał, że borsuk... zdechł) który nie miał żadnych zębów poza kłami, a dwójka krasnoludów nieufnie podchodziła do drużynowego elfa (szczególnie, że nie byli pewni czy "imbecyl", określenie którym ich obdarzył, to nie jest czasem zniewaga).
Gdy już ustalono, że będziemy się na razie tolerować, a Grzybcio jednak żyje, drużyna wzięła udział w turnieju kończącym festyn. Wygrał nieoczekiwanie Valerius, reszta drużyny przejęła miejsca od drugiego do piątego. Podczas dekoracji zwycięzców doszło jednak do skandalu. Roszczenia do władzy w Neverwinter zgłosił nagle nekromanta Malakar, jego asasyni zabili kilkudziesięciu ludzi... po czym wszyscy zniknęli. Ot, taki show of force.
W mieście zawrzało. Garran przypomniał sobie o starych sojuszach łączących Neverwinter z elfami i krasnoludami i postanowił zatrudnić do ich reaktywacji zwycięzców turnieju, czyli nas. A ponieważ zadanie nie miało być trudne, bo miano nas na miejsce teleportować, zgodziliśmy się. Najpierw jednak zajęliśmy się swoimi sprawami. Ja odwiedziłem Fildrana i wspólnie uznaliśmy, że dobrze byłoby użyć wolframu do produkcji amunicji dla Żaromiota, Balind próbował opanować biegunkę u Grzybcia i zabawić szalejące w bibliotece mefrity, Slayer z Khaelenem (platoniczni przyjaciele) postanowili wstąpić do jakiegoś zakonu, a Valerius... jego ciemne sprawki na razie pozostały dla nas ciemne.
Elf, dwa krasnoludy, dwaj ludzie i jeden borsuk byli już prawie gotowi do podróży....
Komentarze
Prześlij komentarz