Fałszywe cuda
Dwa lata temu z impetem ruszyła kampania w "Cieniu Władcy Demonów"... i po dwóch sesjach się urwała. Jak to często u nas bywa, takie pauzy nie uśmiercają kampanii i dziś ruszyła ona znowu, miejmy nadzieję że z dalszym ciągiem.
Ostatnio moja drużyna rozpoczęła scenariusz "Fałszywe cuda" z suplementu "Niepewna wiara". Owa drużyna to: kambion Belial (puszczający gazy wojownik KTÓRY WCALE NIE MA PRZEPROSTU KOLAN prowadzony przez Drzewca), automaton T00l (mały robot z porcelanową twarzą który nie zna własnej przeszłości prowadzony przez Haczyka), Walter będący klerykiem wiedźmiarstwa prowadzony przez Telucha, Pierd, mały goblin łotr prowadzony przez Carnisa i Sam, niziołek mający ambicję zostania nekromantą (prowadzony przez Zigriina). Była jeszcze odmieńczyni Dyonima, ale Pablus który ją prowadził dziś się nie pojawił, więc była NPCem.
Chłopcy weszli do tajemnej jaskinii na tyłach piwnicy gospody. Wewnątrz, pomijając obsceniczne rysunki, resztki skóry na ścianach i ogólną ciemność, znajdowało się kłębowisko dziesięciu Larw z Pustki. T00l uznał, że może po prostu je rozdepcze, ale.... to one zaczęły rozdeptywać ich.
Demoniczne pełzacze powaliły splunięciami kwasu Waltera i Sama, tego drugiego nawet dwukrotnie, bo raz postawił go na nogi dzielny kleryk. Pierd, Belial i T00l zwarli się z wrogiem, ale seria fatalnych rzutów przechyliła szalę zwycięstwa na stronę larw. Padł Belial, padł T00l (no, on po prostu stanął), padł w końcu Pierd. W międzyczasie ocknął sę Walter, ale ten też ostatecznie padł. Ciągle żyły jeszcze trzy larwy.
TPK?
Nie, bo przypomniałem sobie o Dyonimie, która została poza piwnicą by stanowić ariergardę. Dziewczyna przybiegła teraz, z miejsca przywołała mniejszego potwora.... i po chwili w jaskini nie żyła już żadna larwa.
Nie żył już też Sam, który w międzyczasie cichutko sobie skonał.
...by po kilku godzinach wstać jako OŻYWIENIEC. Walter miał schowane kilka tekstów nekromantycznych :D Przypłacił to splugawieniem.... i z czoła zaczęły rosnąć mu dwa rogi!
Przygoda poszła już teraz gładko. Na powierzchni drużyna zaskoczyła Roberta Croya, właściciela gospody "Przydroże", który właśnie zabarykadował się przed opętaną żądzą mordu (i nie tylko) Ulą Meeks. Gdy ktoś z nie do końca zrozumiałych względów dźgnął Sama włócznią a ten nie umarł, Robert zemdlał.
Następnie drużyna znalazła córkę Croya, Rein. Rein straciła zmysły, ale Belialowi udało się wyciągnąć z niej kilka informacji - to Rein nieświadomie uwolniła demona, który potem uciekł do posągu Astrid... a teraz najwyraźniej opanował Meeks. Ta ostatnia w międzyczasie zbiegła...
Swoją drogą, Rein Croy kilka dni po opuszczeniu miasteczka przez drużynę popełni samobójstwo wbijając sobie łyżkę w gardło....
Komentarze
Prześlij komentarz