Miałem koszmar, że nasz kolega żyje...

 


     Fabula Ultima po raz trzeci (a dla mnie drugi)! Dziś nastąpiła kontynuacja kampanii Side Quest Story, której poprzednie odcinki opisałem tutaj. Po wydarzeniach z podziemi starożytnej cywilizacji, nasza drużyna (Felix, Dorianin, Link, Talon, Teoderic Cloudchaser, czyli Bydgoszcz, Jawor, Zigriin, Teluch i ja) prowadzona przez Linkolna postanowiła odhaczyć kolejny punkt z naszej listy side questów: problem z bandytami.

     Cała fabuła sesji stała się dziś side questem przy niekończącej się kawalkadzie naszych wewnątrzdrużynowych potyczek, dyskusji, rozmyślań i łapań oddechu po salwach śmiechu. Zaczęło się np od tego, że z jakiegoś powodu pobili się mag Dorianin i wojownik Talon. Wygrał mag (strzelając mu zaklęciem w plecy), a ponieważ wyszedł krytyk, Dorianin zmusił rywala do zrobienia czegoś kompromitującego. Talonowi przyszło do głowy jedynie wyznanie, że zawsze chciał być dorianinowym przyjacielem, ale teraz już na to za późno...

     Ruszyliśmy w końcu! Drogę zagrodził nam przewrócony i splądrowany wóz. Ślady uchodzących bandytów były łatwo zauważalne, poza tym Teoderic dowiedział się od przebiegającej wiewiórki, że złoczyńców była piątka (przy okazji obraził ją pytaniem o to, czy łatwo przychodzą jej wymioty, najwyraźniej to drażliwa kwestia w wiewiórczym kontekście kulturowym).

     Bandyci zainstalowali się w pobliskiej jaskinii. Nie wystawili nawet straży, byli pewni siebie jak każdy standardowy bandyta w jrpg. Drużyna postanowiła dokonać blitzkriegu: weszła do środka i zaczęła miotać pociskami magicznymi, bronią i przekleństwami. Przeciwnicy okazali się być niesamowicie twardzi z tymi swoimi 15 punktami pancerza, na szczęście kosmiczna magia Cloudchasera skutecznie ich zmiękczyła i po dosyć długim starciu wszyscy złoczyńcy legli trupem. Uwolniliśmy spętanych kupców...

     ...i z jakiegoś powodu Felix i Dorianin zaczęli okładać się magiczną artylerią. Reszta drużyny postanowiła udać się z powrotem do Mistwater, pozwalając chłopcom bawić się samemu. Starcie wygrał Dorianin, ale poraniony Felix wskoczył w portal czasoprzestrzenny, zostawiając agresywnego kolegę samemu sobie. Jego destynacją było również Mistwater, gdzie spotkał się z pozostałą trójką, która do miasta dotarła w dużo bardziej klasyczny sposób.

     Dorianin przez pół godziny sesji docierał do reszty pieszo.

     W mieście doszło zaś do wydarzeń, które w annałach miasta zapisano jako Żółta Noc. Drużyna awanturować zaczęła się z kupcami o zapłatę za ocalenie. Głośna kłótnia najpierw sprowadziła oddział straży miejskiej, a potem wywołała zawody okolicznych mieszkańców w opróżnianiu zawartości  swych nocników na ulicę. Zziębnięci i śmierdzący bohaterowie ostatecznie wylądowali w karczmie. Gdy już tam zasnęli, Link obudził się z krzykiem. Wyjaśnił, że "miałem koszmar, że nasz kolega żyje"...

     Ów kolega, Dorianin Paraballadowiec, faktycznie żył i docierał właśnie do karczmy.

     Cóż to była za apokalipsa śmiechu...

Komentarze

Popularne posty