Abomination Vaults

 

Merisiel
     Wróciliśmy do Pathfindera, do kampanii w której drużyna przebijała się przez przygodę ze startera i początek modułu "Troubles in Otari". Ostatnio wywalczyła sobie własną bazę wypadową na malowniczej, morskiej plaży i zaczęła rozglądać się za kolejną okazją do zdobycia pieniędzy i wrażeń.

     Grupa wystąpiła tym razem w swym pełnym składzie, uzupełnionym o zupełnego beniaminka: pewnego dnia dopłynęła do jej siedziby beczka z wetkniętym do niej Virionem Drugim, paladynem Caydena Caileana, miejscowego boga alkoholu (wystawały z beczki tylko jego nogi co wywołało od razu podejrzenia, że Virion po prostu wypił wcześniej jej zawartość i popadł w katatonię; warto dodać że po odzyskaniu przytomności miał ogromny ból głowy i niemal całkowitą amnezję - wiedział, że jest redeemerem Caydena, wiedział jak ma na imię, potrafił z jakiegoś powodu rozpoznawać gatunki po zostawianym przez nie kale... i niewiele więcej). Poza tym starzy znajomi: Kara (kapłanka Sarenrae, I lvl), Ezren (mag II lvl), Fumbus (gobliński alchemik, II lvl), Valeros (wojownik, I lvl) i Merisiel (elfka łotr, II lvl).

     Odpaliłem jedną z najbardziej znanych chyba kampanii pathfinderowych, Abomination Vaults (nie bez powodu przerzuca się ją właśnie również na silnik D&D 5). Bohaterowie dowiadują się na początek kilku szczegółów dotyczących historii miasta Otari - że założyli ją awanturnicy z Różanej Straży, którzy pół tysiąca lat temu pokonali Belcorrę Haruvex, złowrogą czarownicę mającą jakieś związki z nekromancją (nazwa Otari pochodzi od imienia poległej łotrzycy ze Straży). Teraz coś niepokojącego dzieje się w ruinach dawnego bastionu Haruvex - znajdująca się tam latarnia morska zaczęła emanować błękitnym światłem... Tieflinka Wrin namówiła drużynę do zrobienia tam rekonesansu...

     Sporą część sesji pochłonęły nam awanse Ezrena i Merisiel oraz generowanie Viriona Drugiego, więc szczególnie daleko dziś nie zaszliśmy. Drużyna dotarła do ruin i zaatakowała przedbramie - czempion Caydena rozpoznał tam na podłodze odchody mitflitów i w głowie Ezrena automatycznie pojawiła się myśl: podpalę to. Przedbramie zapłonęło, wypłaszając trzy znajdujące się tam gremliny. Nie okazały się szczególnie twardym przeciwnikiem: jednego z nich, uciekającego po winoroślach, zabiła rzuconym sztyletem Merisiel, pozostali padli ofiarą Ezrena i (na spółkę) Valerosa z Fumbusem.

Canon fodder dzisiejszej sesji

     Potem nastąpiły epickie rozmowy o tym, co dalej. Guano płonęło, a nikt nie wiedział, jak długo może to trwać. Ezren i Virion Drugi postanowili czekać... a pozostała czwórka wdrapała się na ruiny obok. Tam Merisiel, która zaczęła być drużynowym zwiadowcą, znalazła kolejne cztery mitflity... i zabiła trzy z nich (elfka była w prawdziwym morderczym ciągu); czwartego dobił nieźle wymierzonym strzałem Valeros.

     Tymczasem gremliński kał się wreszcie wypalił i duet Ezren/Virion wparowali do ruin twierdzy Belcorry główną bramą, gdzie błyskawicznie nadziali się na kolejne trzy mitflity. Jeden z nich dosiadał gigantyczną muszą larwę...

     Na tym koniec. Jak zwykle mnóstwo śmiechu, mnóstwo emocji, mnóstwo czarowania kostkami. Kocham RPG, cholera.

Komentarze

Popularne posty