Morloki



     Drużyna CMF to drużyna... odważna. No, powiedzmy jej decyzyjna część jest odważna. Odważny jest Edmund Szeląg owładnięty swą namibijską idee fix (Meler); odważny jest krasnolud Branik (Kolek) który świat postrzega jako materiał przez który trzeba przebijać się swoim toporem; odważny jest goblin Grogho (Brachu), odważny swoim całkowitym brakiem przewidywania konsekwencji swoich czynów. Reszta... reszta się podporządkowuje, przekonywana siłą pieniądza, retoryki i szaleństwa płonącego w edmundowych oczach. 

     Gdy na poprzedniej sesji Edmund odkrył schody prowadzące gdzieś pod ziemię, to oczywiście w związku z tym drużyna podążyła w tę ciemność. Tym bardziej, że czarodziej Ben odkrył, iż korzenie magii podtrzymującej wieżę Gauntlight sięgają gdzieś tam w głąb właśnie.

     Przywitały ich mroczne korytarze, tajne drzwi i... morloki. Cztery morloki, zdegenerowani ludzie z podziemnych czeluści Podświata. Edmund usłyszał ich zza drzwi, a gdy drużyna zaczęła się zastanawiać, co z tą wiedzą zrobić, Grogho po prostu te drzwi otworzył i wparował do środka.

     Branik i Edmund uznali, że to w sumie może i był dobry pomysł, więc popędzili za nim w dzikiej szarży na wyłupiastookich jaskiniowców.

     Oj, nie docenili ich.

     Przywódcą patrolu był Arnold Morlenegger, niekwestionowany czempion morlockich sparingów
bojowych, bijące serce tutejszego morlockiego bractwa. Ja pitolę, NARESZCIE wyskrzeczał w podwspólnym i sięgnął po sztylet. Na drużynie nie zrobiło to wrażenia, bo chyba nikt tu nie mówił w podwspólnym.

     Wrażenie pojawiło się dopiero wtedy, gdy Arnold zanotował bodajże coś w okolicach czterech krytycznych trafień pod rząd. Pod jego ciosami padł Edmund i magus Maximillus Starslayer, a sam Branik, drużynowy terminator, sprowadzony został do dwóch punktów HP.

     Tak, przetrwali to... ale pytania o kompetencje przywódcze Edmunda Szeląga tak jakby nieco wzrosły....

Dwaj jedyni nietknięci członkowie drużyny na tyłach handlują alkoholem


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty