Fishing for Adventure

 

     Dziś po raz trzeci odwiedziliśmy Otari nad Morzem Wewnętrznym (a po raz czwarty w ogóle zagraliśmy w pathfinderową kampanię). Ostatnio drużyna wyczyściła podziemia pod miasteczkiem z koboldów i smoka - postanowiłem pójść na łatwiznę i kupić sobie oficjalną kontynuację tej starterowej przygody, czyli złożoną z trzech scenariuszy minikampanię "Troubles in Otari". I jeszcze dwie mapy do niej. I zestaw pawnów (trochę ich widać tam wyżej na ekranie...). Tak, jestem trwoniącym swoje pieniądze gadżeciarzem :) Aczkolwiek dwa z tych pawnów bezwstydnie dorobiłem...

     Dziś w szranki z Przygodą stanęli:
  • Merisiel - rogue pierwszego poziomu, elfka prowadzona przez Carnisa
  • Fumbus - alchemik pierwszego poziomu, goblin prowadzony przez Julka
  • Ezren - mag pierwszego poziomu, człowiek prowadzony przez Balistę
  • Valeros - wojownik pierwszego poziomu, człowiek prowadzony przez Drzewca.
     Z tej grupy Valeros był niemal nowicjuszem - zagrał wcześniej raz, w pierwszej przygodzie kampanii. Z kolei Kyra, bohaterka Zigriina wzięła sobie przerwę.

     Przygoda rozpoczęła się trzy dni po wydarzeniach z "Wielkiego umierania koboldów".Tamily Tanderveil w ramach podziękowania za uwolnienie jej od plagi koboldzkich złodziei zaoferowała drużynie na własność jej dawny obóz rybacki, znajdujący się 6 mil od Otari. No cóż, zgodzili się. Droga nie była skomplikowana, jeśli nie liczyć szarży dzika, którego gładko zaszlachtował Valeros... potem jednak zaczęły się kłopoty.

     W domu rybackim zagnieździły się wielkie pająki z zarządzającym nimi Web Lurkerem. Atakujące z zasadzki pajęczaki raz za razem przysparzały drużynie kłopotów: za pierwszym razem powalony Valeros osiągnął już poziom Dying 3 (jeden niżej, niż finalna śmierć), zanim Ezren połechtał go Różdżką leczenia. Podobną przygodę przeżył też Fumbus, jeszcze raz Valeros (to nie był jego dzień), a Ezren... Ezren całą finalną walkę spędził przylepiony pajęczym pociskiem do jednej ze ścian budynku.

     To nie jest wstrząsająco dobry scenariusz, ale nie jest też zły: sam fakt przejęcia na własność dużego domu poruszył drużynową wyobraźnię, a pająki z Lurkerem okazały się wymagającym, zmuszającym do wysilenia neuronów wyzwaniem. Pathfinder 2 to naprawdę dobra alternatywa dla dedeków i na Golarion z pewnością będziemy wracać (do czegoś muszą mi się przydać te wszystkie pawny...) :)

Komentarze

Popularne posty