Zakon Karmazynowego Kielicha

 


     Dosyć nieoczekiwanie (przez chorobę jednego z graczy), dziś zamiast odwiedzić Barovię, drugi raz z rzędu zwiedzaliśmy okolice Turnford w "Wyprawie za mur". To już trzecia część cyklu... mogła też być ostatnią. Być może zresztą faktycznie taką się stanie :)

     Poprzednim razem moja drużyna w zasadzie zakończyła pakiet przygodowy "Sekretny kult". Ów kult został rozbity, większość członków legła trupem, jeden (Armagh, syn Herna Rybołowa) znalazł się pod kluczem w piwnicy wioskowej gospody. Co więcej, dziwna, wężowa istota która zsyłanymi przez siebie wizjami cały ten kult skonstruowała, została pokonana w brawurowej akcji przez nasze wioskowe komando (Lokalnego Bohatera Gordona, Nieopierzonego Złodzieja Cenrica, Materał Na Rycerza Dalstona, Czarodzieja Samouka Hrothgara i Młodego Tropiciela Torra).

     Ale ponieważ nagle postanowiliśmy, że zagramy w Beyond The Wall, musiałem szybko wymyślić ciąg dalszy.

     Nastrój tej gry mocno przypomina mi stary serial "Robin of Sherwood" (kocham) i był tam taki odcinek z templariuszami. Stworzyłem więc własnych. Do Turnford wjechał Zakon Karmazynowego Kielicha, wiedziony czerwoną gwiazdą, która bynajmniej nie zniknęła z północnego nieba. Wjechał z drzwiami i futryną, bo przecież to religijni fanatycy, wiedzeni wizją bezlitosnej sprawiedliwości. Tak przynajmniej swoje posłannictwo widzi ich lokalny przywódca, Pierwszy Miecz Cormyr. Razem z nim do Turnford przyjechało czterech innych braci zakonnych: Drugi Miecz Hardrade oraz bracia Lotar, Sigurd i Beren, wraz z trzema Przysposabianymi: Athelstanem, Gero i Grundaffem. Wzięli na męki Armagha (no przecież kultysta), a ten zaczął oskarżać ludzi na prawo i lewo, częściowo martwych już braci w kulcie, częściowo moją drużynę. No i wiedźmę Willow przy okazji.

     Zakon postanowił się rozgościć - wziął zakładników (Killiana, sołtysa wioski i ojca Gordona oraz Cenrika; Herna Rybołowa, ojca Armagha; Jeffreya z synem Aidanem, ojca i brata Hrothgara; Margaritę, wdowę po poprzednim sołtysie; Willa Młynarza; Firbolga, który zwrócił uwagę zakonników tym, że chodził po wiosce z mieczem odziedziczonym po dziadku) i zmusił resztę mężczyzn wioski do wycinki drzew, z których miał w przyszłości powstać tu gródek Karmazynowego Kielicha. Hardrade i Beren pojmali też wiedźmę Willow... a ponieważ akurat gościli u niej łowczy Eigar z dwoma synami, Eadmundem i Wulfgarem, ich spróbowali pojmać również. Eigar zdołał zbiec, synowie wpadli w ręce rycerzy. Okrutnie torturowani by wydali kryjówkę ojca, w końcu zostali przywiązani do krzyży na północnych obrzeżach wioski. Wulfgar zmarł.

     Dodatkowo: giermek Athelstan najwyraźniej pokątnie bawił się w rozbój... połączony z gwałtem na siostrze Armagha.

     Taką oto wesołą sytuację wykreowałem na powitanie wracającej do Turnford drużyny.

     Jeszcze w kurhanie z poprzedniej przygody drużyna otrzymała ostrzeżenie: żyjący w wielkim drzewie faerie przestrzegł Hrothgara przez "krwawym naczyniem". Potem natknęli się na spanikowaną owcę Betsy, która najwyraźniej uciekła z zagrody Margarity. Widzieli też na horyzoncie jednego z rycerzy, bez szans jednak na identyfikację. Do wioski dotarli po dwóch dniach, wieczorem.

     Zaczęła się wtedy apokalipsa.

     Pierwszą rzeczą, jaką chłopcy ujrzeli, były krzyże z synami Eigara. Cenric i Torr podkradli się do siedzącego tam na straży Przysposabianego Gero, Torrowi udało się go ogłuszyć. Drużyna ściągnęła ciała z krzyży, żyjący ciągle Eadmund niestety nie był w nastroju do kontaktów werbalnych. By dowiedzieć się więcej o sytuacji w wiosce, wszyscy ruszyli do nieodległej chaty Hrothgara: tam znaleźli jego matkę i siostrę (Sun), które wprowadziły ich w sytuację. Chłopcy zaczęli dyskutować, co w takiej sytuacji zrobić. 

     Dyskutowali chyba prawie godzinę. W czasie rzeczywistym. 

     W pewnym momencie założyłem, że jeśli przez 40 minut nie opracują metody wojny partyzanckiej przeciw Zakonowi, giermek Grundaff przyjdzie pod krzyże zmienić Gero. I tak też się stało. I wydarzenia nagle przyspieszyły.

     Torr włożył hełm ogłuszonego Gero i spróbował zwabić Grundaffa do chaty. Ten jednak był ostrożny - najpierw zaczął krzyczeć, że coś jest nie w porządku, po czym podszedł ostrożnie do domostwa Hrothgara pytając się nibykolegi, co właściwie robi. Z głębi chaty dobiegła odpowiedź Gordona: "SRAM".

     Zaczęła lać się krew.

     Torrowi udało się strzelić do giermka, strzała zabiła go na miejscu. Niestety, zaalarmowani zakonnicy z gospody byli już na nogach, końskich nogach. Ich szarżę próbował powstrzymać Materiał na Rycerza, Dalston... i po chwili leżał z trzymetrową złamaną lancą wbitą pod sercem. Z -9 HP. Przed śmiercią uratowała go spalona fortuna. Chwilę po nim podobny los spotkał Gordona i Torra, aczkolwiek ten ostatni zdołał ciężko poranić jednego z atakujących rycerzy (Berena).

     W tym samym czasie Cenric przekradł się do gospody, gdzie nadział się na wychodzącego właśnie Cormyra (to znaczy zrobił to po uniknięciu szarży owiec, rzuconych do szalonego stampede przez Hrothgara - owcom udało się zadeptać przy okazji gwałciciela Athelstana). Nasz młody złodziej szybko zrozumiał, że nie ma szans i wybłagał na Pierwszym Mieczu Zakonu tymczasową łaskę - w zamian za natychmiastowe rzucenie broni oczywiście. Podobnie zrobił Hrothgar.

     Zakon - Drużyna 1:0.

     EMOCJE.

Komentarze

Popularne posty