Heretyk
Wracam do warhammerowych wspominek. Po spotkaniu ze Starą Kobietą na ponowne wejście do trzecioedycyjnego Starego Świata czekaliśmy... osiem miesięcy. Tyle czasu kazało sobie zapłacić Życie :)
Po raz kolejny graliśmy w samoróbkę, po raz ostatni już zresztą, gdyż przygoda była dojazdówką do kampanii Gathering Storm. Znowu zebrali się przedstawiciele starego składu: duet krasnoludzki Fufykilh i Oghren oraz człowiek Carnis „Kret”. Trzonem pomysłu na przygodę był koncept: porozmawiajmy o fluffie. Wymyśliłem sobie heretyka, który będzie miał jakiś teologiczny dyskurs wprowadzić i dyskurs ów miał zdominować sesję. I zdominował. Było chyba dobrze, aczkolwiek nic już z koncepcji Syna Sigmara nie pamiętam (może sam Kretschok miał być tym synem?). Była opcja non violence, ale moi chłopcy oczywiście jej nie wybrali.
Mamy końcówkę maja roku pańskiego 2011, za oknem słońce, a ja moich graczy wprowadziłem na błotnisty, smagany deszczem trakt do Stromdorfu...
Po raz kolejny graliśmy w samoróbkę, po raz ostatni już zresztą, gdyż przygoda była dojazdówką do kampanii Gathering Storm. Znowu zebrali się przedstawiciele starego składu: duet krasnoludzki Fufykilh i Oghren oraz człowiek Carnis „Kret”. Trzonem pomysłu na przygodę był koncept: porozmawiajmy o fluffie. Wymyśliłem sobie heretyka, który będzie miał jakiś teologiczny dyskurs wprowadzić i dyskurs ów miał zdominować sesję. I zdominował. Było chyba dobrze, aczkolwiek nic już z koncepcji Syna Sigmara nie pamiętam (może sam Kretschok miał być tym synem?). Była opcja non violence, ale moi chłopcy oczywiście jej nie wybrali.
Mamy końcówkę maja roku pańskiego 2011, za oknem słońce, a ja moich graczy wprowadziłem na błotnisty, smagany deszczem trakt do Stromdorfu...
Nie piszę długo, w tej pogodzie wszystko zamienia się w maź. Idziemy do Stromdorfu odszukać Floriana Wechslera, kupca ze Starożytnej Gildii Szlachetnych w której swe pieniądze macza nasz stary znajomy von Aschaffenberg. Jeśli nie odszukamy samego Wechslera, to donieść mamy przynajmniej pierścień gildii będący w jego posiadaniu.
Oczywiście nie mogło się obyć bez komplikacji. Wczoraj wieczorem spotkaliśmy jakiegoś samozwańczego herezjarchę, Rudolfa Kretschoka, mającego niebywałe pokłady misyjnego zapału. Do koncepcji syna Sigmara jednak raczej nas nie przekonał.
Nieprzekonany był również Hermann Trawnow, łowca czarownic. Łowcy czarownic to ludzie z bardzo prostym oglądem spraw. Jeśli ktoś grzeje się przy ognisku z heretykiem, to razem z heretykiem powinien do tego ogniska mocno się zbliżyć. Ponieważ nie lubię obróbki termicznej, wyraźnie się sprzeciwiłem. Trawnow nie przeżył sprzeciwu.
A Kretschok zwiał.
Komentarze
Prześlij komentarz