Katastrofa

     Tydzień po rozpoczęciu ucieczki z więzienia w Velkynvelve, drużyna Czarny Staw rozpoczęła kontynuację tej próby. Zakończyła się ona katastrofą, jakiej nie pamiętam na swoich erpegowych sesjach. Ale po kolei.

     Początek wyglądał obiecująco. Pod koniec poprzedniej sesji drużyna zdołała się uzbroić, a nie licząc nieprzytomnego Zbączysława, reszta nadal była na nogach, choć nieco skrwawiona. Dziś nie było z nami gracza prowadzącego Aidana, więc ten półelfi łotr również stał się enpecem, poza tym wszystko zapowiadało opowieść o brawurowej ucieczce.

Mercyfull
     Pierwszym sygnałem, że może być inaczej, był dźwięk rogu. Straże z północnej części Mercyfulla i Ulthara.
Velkynvelve dawały znać reszcie twierdzy, że sytuacja wymaga zbrojnej reakcji. Drużyna chyba nadal jednak nie rozumiała powagi sytuacji, debatując nad tym, czy zeskakiwać na pajęcze sieci w dole, czy iść naprzód by niczym taran oczyścić Velkynvelve z mrocznoelfickiej zarazy. Ostatecznie po trwającej kwadrans (!) dyskusji, zeskoczyli wszyscy prócz

     Wtedy rozpoczęła się katastrofa.

     Po pierwsze, CAŁA drużyna fatalnie przegrała rzut na inicjatywę. Dosłownie WSZYSCY wrogowie działali przed nimi. Kompania spotkała się z szarżą trzech velkynvelskich pająków, oraz Guldora, którego nie zdołano ubić tydzień temu. U góry nastąpiła z kolei szarża quaggothów, którzy na cel wzięli sobie Mercyfulla i Ulthara. Zatrute drowskie bełty zatrzymały na turę ich impet, ale czarownik uznał, że jednak nic tu po nim i zeskoczył. Mercyfull nadal stał na moście linowym, niczym Leonidas przed Persami.

     Na dole zaczęła się rzeź. Guldor zabił z kuszy biednego mykonida Toola, a pająki zmasakrowały Turvyego, małomównego gnoma. Kontrataki drużyny były mało przekonujące, do tego padł pod pajęczymi ciosami również Aidan. Wtedy spadający Ulthar postanowił użyć swojej czarnoksięskiej magii.

Ragnar
     Najpierw katastrofalnie chybił Promieniem Mrozu. Potem przypomniał sobie o Ramionach Hadara. Czarne macki wbiły się bezlitośnie w pająki... i resztę drużyny w promieniu 3 metrów wokół (o czym Ulthar zapomniał). Zginął Ront, bez przytomności na sieci upadł Balista, ciężko poraniony mackami Ragnar przytomność stracił krótko po tym.

     Jeśli dotąd były jakieś szanse na sukces, to właśnie się skończyły.

     Korzystając z chwilowego oszołomienia pająków, Ulthar zeskoczył do jeziora i uciekł z Velkynvelve, ciągnąc za sobą derrona o imieniu Bupiddo. Postępujący chaos pozwolił uciec również brygadzie roboczej Zbłąkany Sztylet, czyli drowowi Sarithowi, kuo-toa Shuusharowi i quaggothowi, który kazał się tytuować księciem Derendilem. Mercyfull w końcu uległ przewadze wroga, reszta walczących enpeców po prostu się poddała. Z załogi Velkynvelve... zginął jeden pająk.

     Moim drużynom czasem coś nie wychodzi, ale tak spektakularna klęska... no nie pamiętam takiego przypadku. Uciekł jeden z bohaterów graczy, jeden enpec (trzech następnych też, ale.... uciekli w inny korytarz, więc Ulthar tak czy inaczej stracił z nimi kontakt). Reszta otrzymała straszliwy oklep i docucona przez drowy (Guldor długo i namiętnie ich potem bił), wylądowała znowu w celi (razem z Topsy i Jimjarem). Krasnoludka Eldeth została w ramach represji pożarta przez pająki.

A shit, here we go again
     W odpowiedzi kompania zdołała zabić dwóch drowów i jednego gigantycznego pająka. Na drugiej sesji łącznie zarobili... po 20 punktów doświadczenia.

     Podczas sesji cały czas w głowie miałem dylematy: czy mogę ratować ich przed konsekwencjami złych decyzji. Cały pomysł wymyślonej od razu ucieczki był pomyłką. Zatrzymanie się w sieciach i związanie walką był pomyłką jeszcze większą (poprzez Eldeth i Jimjara pokazałem im, że sieci da się przeciąć i od razu skoczyć w dół). Rzucenie Ramion Hadara w tłoku... :D no cóż, to przynajmniej dało nam długą chwilę wesołości :D Błędem było też rozdzielanie się drużyny, błędem było nie dołączenie do gruby Zbłąkany Sztylet, która cały ten czas przedzierała się przez straże na dnie jaskini...

     Ale nie, nie pomogłem im. Nie wiem, czy to dobrze. Z jednej strony, z pewnością koniec tej zdominowanej przez walkę sesji był dla nich mentalnym nokautem, z drugiej: jestem zwolennikiem przyjmowania konsekwencji swoich działań. Cóż, zobaczymy na następnej sesji, jak to na nich podziałało.

     Tym bardziej, że dosłownie w ostatniej minucie sesji pojawiła się nowa opcja. Jeden z osobistych strażników Ilvary, Jorlan, zaproponował im dyskretnie, że pomoże im w ucieczce, nie wyjaśniając dlaczego....

Komentarze

  1. Chyba lepiej nie pomagać, a na pewno nie zbyt otwarcie. To buduję szacunek wobec gry i pokazuje, że warto się postarać i pokombinować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem tego zdania. Mam jednak nadzieję, że ta budowa szacunku nie będzie częstym gościem na sesji :)

      Usuń
  2. A nie przypadkiem Stool? Bo wygląda jak mały stołek?
    Tak czy siak jestem zaskoczony, że tak szybko zebrali się do ucieczki. U mnie, gdybym nie wprowadził ataku Vrocków, to mam wrażenie siedzieliby tam z kilka sesji powoli gromadząc zapasy. Fajnie też pozbywasz się balastu rozdzielając ekipę i goniąc NPCów inną drogą. Nota bene, biorąc pod uwagę z kim uciekł - ten jeden gracz wcale dobrze nie trafił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak: to jest drużyna narwańców, z czego skutkami muszą się co kilka przygód mierzyć (być może czytałeś już, że później niemal się pozabijali :) ). Co do Bupiddo... co prawda nie zdradzałem im tego, ale teraz pewnie już i tak nikt tu nie zajrzy: igrałem z myślą, by jego krwiożercze instynkty zadziałały, ale uznałem, że... derro poczuł podziw dla niszczycielskiej siły Ulthara. Przypomnę: on w czasie ucieczki zabijał nie tylko wrogów, ale i kolegów (przez przypadek, ale tego Bupiddo nie mógł wiedzieć). Bupiddo uznał (u mnie), że ten czarownik też może iść krwawą ścieżką jego boga (o tym, że Ulthar jest kultystą boga jeszcze gorszego, derro nie mógł wiedzieć :) ).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty