Dungeoncrawl
Dungeoncrawl i sandboksowe podejście pokazało dziś swoje gorsze oblicze. Poza JEDNYM razem, wszystkie wydarzenia wygenerowane przez kości miały charakter bojowy (ten jeden wyjątek to zgrabna skrzynia z gustownym skarbem). Poza tym: cienie, szkielety, widmo: nieumarli w tym miejscu są liczni i rozmaici. Najgorsza okazała się być grupa pięciu cieni: te stwory są moim zdaniem zdecydowanie niedoszacowane, ze swoim poziomem wyzwania 1/2 :) Byliśmy już naprawdę o krok od pierwszego zgonu w tej kampanii, gdy Carielowi został JEDEN punkt siły (przypomnę, że cienie ssąc siłę do zera prowadzą do nagłej śmierci). Były też pułapki: jedna z nich oblała drużynę kwasowym deszczem, gdy standardowy rozbrajacz w postaci Tenko pomylił się ten kolejny raz (biedak już wcześniej na tej zegarmistrzowskiej robocie stracił zęby).
Z jednej strony: walki bywają emocjonujące (szczególnie ta z cieniami), ekspy lecą (Cariel, Bruithwir, Ledko i Virion wskoczyli na III poziom), ale jest w tym też monotonia i Ledko wszędzie zaczął szukać jakiegoś teleportera, który ich stamtąd zabierze. Zamiast teleportu, na koniec sesji znaleźli wreszcie schody wiodące do trzeciego poziomu grobowca. Kości tym razem pragnęły wyłącznie krwi, nawet jeśli była to dawno zakrzepła krew nieumarłych...
Urozmaiceniem były, chociaż kible, w których szukałem szczęścia z łupami :)
OdpowiedzUsuńKoprolity, tak się chyba nazywają drobne skałki które tam znajdowałeś.
Usuń