Phandalińscy questgiverzy

Garaele
   
     Po rozgromieniu dużej części Czerwonych Płaszczy i pojmaniu ich herszta, maga Szklanej Różdżki, drużyna z CMF wyszła wreszcie na powierzchnię ziemi. Po krótkich wewnętrznych negocjacjach, postanowili wrócić do pobliskiego miasteczka, kompletnie zapominając przy okazji, że kilkanaście metrów dalej leżał związany przez nich dwie sesje temu bandyta. Kto wie, jaki czeka go los...

     Ja wiem. I tylko ja na razie.

     Już w Phandalinie drużyna prawie starła się z Sildarem, który nie do końca początkowo rozumiał, dlaczego związali oni biednego Iarno Albreka (aka Szklana Różdżka). Na szczęście szybkie wyjaśnienia i fant w postaci szklanej różdżki (kostura) przekonał wojownika, że to jednak Iarno jest tu czarnym charakterem. Halwinter tak się tym wzruszył, że wypłacił kompanom 200 sztuk złota i zabrał złego maga do ciemnicy w miejscowym ratuszu. Niestety, ani lokalizacji Gundrena Rockseekera, ani umiejscowienia zamku Cragmaw (gdzie prawdopodobnie krasnoluda zawleczono) Albrek nie znał.

     Drużyna zaczęła więc krążyć po miasteczku szukając jakiejś innej informacji.

     Mam tę część kampanii za jej najsłabszą część. Wszyscy bohaterowie niezależni Phandalinu to w istocie słupy dające questy... a ponieważ mało mam teraz czasu na twórczą obróbkę, nic w nich nie zmieniłem. NPC stoją sobie, dają bohaterom graczy skąpe informacje i obdarowują questami. cRPG w pełnej krasie, choć to przecież nie jest cRPG. Drużyna odwiedziła trzy miejsca. Burmistrz Harbin Wester nic nie wiedział o Rockseekerze, ale zasugerował, że kłopoty krasnoludów mogą być powiązane z orkami na Wyvern Tor i fajnie byłoby, gdyby drużyna się tymi orkami zajęła. Pani Halia Thornton wiedziała o tyle więcej, że uświadomiła bohaterom iż Gundren ma dwóch braci, a bracia ci prawdopodobnie nadal siedzą w Górach Miecza (być może w tej  tej legendarnej World Echo Cave, którą Gundren wcześniej odkrył). Nic nie słyszała o zamku Cragmaw, ale może ma z nim związek jakiś goblin, który kręcił się przy Czerwonych Płaszczach, Halia z pewnych źródeł słyszała, że przyszedł on tu z jakiegoś zamku... Wreszcie siostra Garaele, lokalna kapłanka Tymory... ona też nie znała lokalizacji zamku ani krasnoluda, ale może druid Reidoth coś wie, on wie przecież wszystko. Jak drużyna ma szczęście, to druid może znowu odwiedził Qelline Alderleaf, swoją phandalińską przyjaciółkę. A tak przy okazji, może by tak drużyna zrobiła kapłance przysługę i poszłaby spytać o pewną starożytną księgę sfochowaną banshee Agatę w Conyberry?

     Drużyna miała już chyba dość tej sztafety po Phandalinie, bo (nieoczekiwanie dla mnie, ze sprzeciwem chyba tylko Illithora) się zgodziła. Ruszyli tam już następnego dnia.

     Tym samym wkroczyli z kolei jeden z moich bardziej ulubionych modułów kampanii, sandboksową wędrówkę po szlakach kawałka Wybrzeża Mieczy między Newerwinter a Phandalinem. Zdążyliśmy odbyć jeden dzień i jedną noc wędrówki (później trochę moi domowi terroryści skrócili mi zabawę). Dzień minął bez emocji, za to nocą bogowie kości rzucili przeciw drużynie trzy hobgobliny i... mojego ukochanego sowoniedźwiedzia. Hobgobliny okazały się łatwymi ekspami, tym bardziej, że wcześniej wypatrzył ich już Illithor i drużyna nie dała się zaskoczyć (wręcz odwrotnie). Biedny sowoniedźwiedź... no nie wykorzystał całego swojego mrocznego potencjału, gdyż w inicjatywie wypadł przedostatni (ostatni był niezawodny Ard Beor). Lawina ciosów sprowadziła go do... 1 HP. Sówka w odpowiedzi sprowadziła półorka Grogho Dybuka do... 1 HP. Taki to symetryzm dziś u mnie panował.

Czy jest w Faerunie coś bardziej epickiego?


     W następnej turze mój ulubiony mutant padł. W ostatnim geście złośliwości dał swoim pogromcom akurat tyle ikspeków, by zabrakło im ośmiu punktów do awansu na trzeci poziom.

Komentarze

  1. Co tu dużo mówić. Aelar to dżentelmen i nie mógł zignorować proszenia o pomoc. W zamian dostał potkę i okazję do pookładanie po gębie niezwykłego potwora.. czego więcej od życia chcieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy już zauważyli, że Aelar ma słabość do płci przeciwnej :)

      Usuń
    2. Musi równoważyć niechęć do Ard Beora w jakikolwiek sposób ^^

      Usuń
    3. Zapraszam na pieczony udziec z niedźwiedzia i pieczone skrzydełka sowie.

      Usuń
    4. Jaką dywersyfikację kulinarną zapewnia to zwierzę!

      Usuń
  2. Ha, Watcher! Poza tym, że te raporty rzeczywiście bardzo dobrze i szybko się czyta, to jeszcze przyjemnie jest patrzeć, że korzystają z nich także gracze. :)

    Uwaga o Phanalinie słuszna, ale ja bym tego nie traktował jako wady modułu. Wprowadzenie różnych wątków postaci skomplikowałoby i utrudniło odbiór tej przygody - bądź co bądź wprowadzającej. Tymczasem, dodanie takich wątków to nic szczególnie trudnego (choć zgadzam się, że wymaga chwili zastanowienia przed sesją, albo kilku dobrych "abstraktów").

    Pytanko. Do tego łażenia po heksach dodawałeś jakieś inne tabelki, czy tylko te spotkania, które są w broszurce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem ze mną i czasem polega na tym, że jestem nauczycielem. Z jednej strony daje mi to luksus siedzenia w domu (stąd mogę sobie pykać te sesje dwa razy w tygodniu, następnego dnia nie muszę wstawać przed 7.00), z drugiej, ta zdalna edukacja pochłania mi mnóóóstwo roboczogodzin. Poza tym, samo przygotowanie sesji na roll20 trochę mi zajmuje, lubię te mapki taktyczne, a jeśli lubię, to najpierw muszę je wykonać, z tokenami et consortes. Stąd przyjmuję przygodę z całym dobrodziejstwem jej inwentarza... ale!

      ...w encounterach pozwoliłem sobie na drobne odstępstwo. Heksowanie uprawiam z encounterami z broszurki... i nie tylko. Za każdym razem po wylosowaniu spotkania, rzucam k4. Przyjmuję 25% szans na to, że encounter nie będzie bojowy. Jeśli tak, to losuję swego rodzaju abstrakty: stosuję do nich kostki Story Cubes z zestawu Fantazja (jest tam dziewięć kości, 54 abstrakty, wystarczająco dla mnie :) ). Wybieram sobie 4-5 z nich, rzucam, z zasady odrzucam jedną która mi najmniej pasuję i improwizuję wynik. W ten sposób kilka sesji temu powstał paranoiczny krasnolud-bard, który krąży teraz gdzieś wokół drużyny od czasu do czasu starając się zatruć im życie.

      Za moment procedurę rozbuduję jeszcze odrobinę: przy wylosowaniu spotkania niebojowego, oprócz Story Cubes dojdą jeszcze opcje wynikające z dotychczasowych wydarzeń (na przykład ten krasnolud, resztki rozbitych Czerwonych Płaszczy itd). Być może wtedy zresztą zmodyfikuję proporcje i encountery bojowe z 75% zjadą do 50?...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty