Demoniczna horda

 



     TAK! Prawie ćwierć wieku minęło i wróciłem... do Kryształów Czasu :D

     Trochę w tym powrocie ironii, trochę potrzeby pokazania młodszym, jak to drzewiej bywało, sporo potrzeby zaspokojenia porywów nostalgii... W każdym razie, stało się! 

     Kryształy to naprawdę niedobry system. Mechanika k100 nie byłaby taka zła, gdyby nie te wszystkie małe mechaniki, które odchodzą od testowania współczynników lub odporności i testują sumy ułamków tych współczynników, w najróżniejszych konfiguracjach. W dodatku, graliśmy zasadniczo na "czarnym podręczniku", który zrobiony jest fatalnie - już pomijając podwójne strony czy pozostawione placeholdery - tamtejszy bestiariusz wygląda strasznie biednie w starciu z tym z MiMa, brakuje niektórych tabelek (baaardzo długo szukałem... i nie odnalazłem ostatecznie tabeli przyrostu współczynników po levelowaniu na przykład) i innych rzeczy (nie dowiesz się np z opisu profesji Maga ile ma on czarów na wstępie).

     Ale dla mnie to wszystko nieważne. Ja cały z nich, z Kryształów. Moje pierwsze kroki erpegowe. Moja fabularna praojczyzna. Dziś namówiłem grupkę desperatów do rewizyty w tej krainie liczb.

     Byli to: tan Nenberg, człowiek alchemik (Zigriin nie wiedząc nic o systemie wybrał najbardziej bezużyteczną profesję ever, z jedną biegłością bojową (Nenberg wybrał... sierpy) i oszałamiającymi magicznymi sztuczkami w stylu oczyszczenia wody); tan Yusumaki, półolbrzym półbóg wyznający Drogę Pięści (Jawor go odgrywający wykupił znajomość chyba wszystkich sztuk walki poza karate); tan Tumverde, mag reptillioński grany przez Telucha; el Visik, elf złodziej grany przez Carnisa (34 kilogramy żywej wagi); el Baldrusil, krasnoludzki gwardzista grany przez Balistę.

     Generacja postaci trwała... trzy i pół godziny. Tak, Kryształy jeńców nie biorą!

     Na grę zostało nam pół godziny. Na grę w legendarną Demoniczną Hordę, bo jak już zderzać się ze ścianą, to na ostro :) Aczkolwiek dziś jeszcze ostro nie było. Drużyna spotkała się w ostrogarskiej karczmie z Waiho Korhem, wieśniakiem z Impur-kir. Jego wioska miała kłopot - kopalnia utrzymująca większość mieszkańców co prawda została właśnie oczyszczona z jakiegoś demona, ale przy okazji odkryto przerażającą jaskinię wypełnioną skrzepłą krwią obmywającą cokoły niemile wyglądających posągów. Drużyna zgodziła się pomóc i po transporcie promowym przez jezioro Dan Ugar znalazła się wieczorem w przyjeziornej tawernie. I tu koniec.

     Brzuch bolał mnie ze śmiechu. Yusumaki ewangelizował każdego przygodnego enpeca (i nie tylko, Nenberg został przymuszony półboską przemianą do wysłuchania kazania Yusumakiego całą noc w owej tawernie), alchemik okazał się być postacią z dwiema osobowościami (jedna z nich miała 90 lat) i kiełkującą trzecią (fanatykiem religijnym Yusumakiego), Visik prawie okradł nie mającego niemal nic przy sobie Waiho... To była piękna, nostalgiczna, zabawna sesja z jednym z najgorszych systemów RPG jakie znam.

     RPG czyni cuda.

Komentarze

Popularne posty