Nemesis

     Dziś kontynuowaliśmy kampanię Lost Mine of Phandelver z ekipą z CMF, oczywiście na roll20 i Diskordzie, jak to na czas moru przystało. To już czwarty odcinek cyklu, w poprzednim drużyna dokonała ostatecznego rozwiązania kwestii goblińskiej w okolicach Phandalinu. To w goblińskiej sieci jaskiń właśnie przygoda dzisiejsza się rozpoczęła.

     Zaczęła się dość nieoczekiwanie. Poobijana drużyna postanowiła na dłużej zrobić sobie w jaskiniach popas, więc rzuciłem na phandelverową listę random encounterów. W oryginale są one wyłącznie bitewne, postanowiłem jednak dokonać ich drobnego upgradu i 1/3 tych wydarzeń ma teraz niekoniecznie bojowy charakter, takie też właśnie wydarzenie się teraz wylosowało. Sięgnąłem więc po Story Cubes...

     W pieczarze pojawił się wściekły krasnoludzki bard, Raibern Zornsson. Był wściekły, gdyż drużyna odebrała mu okazję do chwały: przygotowywał się do ataku na te jaskinie już od miesiąca, prowadził gruntowny research, badał goblińskie zwyczaje, trasy patroli, zwyczaje obiadowe na podstawie zawartości nieodległej kloaki... Teraz zasnął, i w czasie tej drzemki drużyna zmasakrowała mu całość goblińskiej bandy. Purpurowy z wściekłości artysta-wojownik zapowiedział, że stanie się teraz drużynowym nemesis, "choć wypełniacze waszych barbarzyńskich czaszek zapewne nie wiedzą, co to znaczy". Po czym opuścił zbaraniałą kompanię, na odchodnym zabijając jednego z goblińskich wilków ciosem harfy w głowę.

     Drużyna zgodnie uznała, że dalsze tu przebywanie przestaje być zdrowe. Ruszyli do Phandalinu.

Linene Graywind
     Czekała tam na nich delegacja powitalna, cztery Czerwone Płaszcze. Brutalne starcie trwało trzy tury, półork Grogho Dybuk tradycyjnie zebrał oklep i prawie stracił przytomność, Sildar Hallwinter tradycyjnie udzielił drużynie silnego bojowego wsparcia, Illithor (leśny elf, łowca) tradycyjnie bawił się w Robin Hooda, Aelar (elfi mnich) tradycyjnie wymachiwał kulasami i, podobnie jak półork, balansował na krawędzi życia i śmierci. Starcie dało drużynie kilka nowych mieczy, Bertoldowi (paladyn) dało okazję do zdjęcia zakrwawionego goblińskiego przyodziewku (ćwiekowana zbroja gangsterów wyglądała po prostu lepiej), a półorczemu barbarzyńcy dało nowy cel w życiu: przestał chcieć "iść do lasu tropić gobliny", teraz chciał "iść posmyrać Czerwone Płaszcze".

     Na razie wszelako drużyna ruszyła do miejscowej ekspozytury gildii Lionshield Coster, gdyż w goblińskiej kryjówce znalazła mnóstwo skrzyń z gmerkami tej właśnie organizacji. Przywitała ich cokolwiek zmęczona Linene Graywind, która nie tylko nagrodziła chłopców sporą ilością złotej monety, ale również sprzedała Groghowi nowoczesny młot bojowy "z kanalikami odprowadzającymi krew". Opowiedziała im też o wściekłym krasnoludzie, który pojawił się w Phandalinie godzinę przed nimi i napuścił na nich Czerwone Płaszcze. Ard Beorowi (kapłan Ilmatera) przypomniało się, że jego mentor Soi Kratis wspominał mu kiedyś o nemesis i była to opowieść wypełniona krwią i rozpaczą.

     Kompania przenocowała u Linene (bez Sildara, który udał się do miejskiego ratusza, burmistrz był jego znajomym). Nad ranem wybuchła kłótnia: część drużyny (Illithor i Bertold) optowała za opuszczeniem miasteczka, część (Aelar i Ard Beor) chciała zainteresować się działalnością Czerwonych Płaszczy. A ponieważ Grogho też chciał smyrać bandytów...

     Otwartej konfrontacji nawet nie rozważali. Wiedzieli od Linene, że część bandy prawdopodobnie bazuje w Tressendar Manor, zrujnowanym dworze na pobliskim wzgórzu. Na południe od niego rósł las, tam postanowili się zaczaić i poobserwować. Owo czatowanie nie było długie: wchodząc do lasu wpadli niemal na wychodzących z zamaskowanego włazu trzech bandziorów. Ci byli totalnie zaskoczeni i dali się błyskawicznie wyrżnąć... poza jednym, którego moja krwiożercza drużyna postanowiła przesłuchać (niebywałe!). Tortury nie były potrzebne: przerażony gangster wyśpiewał chyba wszystko, co wiedział: banda ma ponad 20 członków, wsparcie kilku strachunów, na czele stoi mag Szklana Różdżka, finansuje ich jakiś Czarny Pająk, mają rozkaz pojmania Gundrena Rockseekera (najwyraźniej nie wiedzieli, że ten już został pojmany), a w jaskiniach łazi ponoć jakiś Okopotwór (tm).

     W tym momencie moja bohaterska piątka zawisła na klifie. I awansowała przy okazji! Witaj, drugi poziomie!

     Jak zwykle, było niesamowicie! :)

Komentarze

  1. Ejj Aelar nie zauważył, że warto zakręcić się wokół waćpanny. Chociaż w pamiętniku pewnie by zapisał coś w stylu "krew, przemoc i radosne łamanie kolejnych szczęk, ot dzień jak co dzień. Tylko ten półork chcący się smyrać z czerwonymi płaszczami... zabijemy ich i wrócę na podryw!" No i wątek psychicznego barda miód malinka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, jak będziesz o bardzie śpiewał za 10 sesji :D


      brzdęęęęk

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że będę śpiewać tańcząc na grobie brodatego szaleńca :D

      Usuń
  2. Aelar musiał by się mocno nadwątlić swój budżet na amory a on nie lubi wydawać pieniędzy. Jeszcze byśmy żabę za 40 sztuk złota stracili.

    Grogho chciał zjeść świeżą nogę z człowieka ale mu nie dali jej skosztować. Czerwony płaszcz skosztował świeżej potrawki z uda goblina po syczuańsku i od razu mówił sensownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do żaby to chyba wiadomo, że nie opycha się towaru do poprzedniego właściciela :D a dwa Aelar ciężko prał szubrawców po mordach i nie wyda swojej doli na jakiegoś nieudolnego paladyna, który sam się pod strzałki podstawia ^^

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty